Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Wróciłam.

Wróciłam. Tak wiele i za razem tak nie wiele się wydarzyło od mojego ostatniego wpisu.. Nasza uwaga po wrześniowym wydarzeniu skupiła się mocno na haśle: przeprowadzka i wykończeniu domu. Domu, na kupno którego zdecydowaliśmy się między innymi ze względu na powiększenie rodziny, które nie nastąpiło.. :/

Jeżdżenie po Castoramach, sklepach z meblami i oświetleniem, do tego doglądanie postępów w domu pochłonęło nas na dobre 2 miesiące. Wszyscy mówią, że bardzo szybko się z tym uwinęliśmy, że szybko nam dom wykończyli, ale przy okazji wykończyliśmy się też sami – i psychicznie i fizycznie. Ciągle w biegu, z pracy do sklepu, na budowę, znowu do jakiegoś sklepu, bo zabrakło fugi i płytek do łazienki, majstry pytają kiedy przyjdą parapety, bo chcą je montować, a my kompletnie o nich zapomnieliśmy! Malarze potrzebują znać nr farb do poszczególnych pomieszczeń, a my nawet nie wiemy jakie chcemy mieć kolory i gdzie.

Nie mieliśmy czasu, żeby na spokojnie się nad tym zastanowić. Trzeba szybko wybrać łóżko do sypialni i kanapy do salonu, bo na wszystko się czeka, a dobrze by było żeby wszystkie meble dojechały przed naszą przeprowadzką, która była zaplanowana na połowę listopada. Wtedy mieliśmy przekazać klucze od mieszkania nowemu właścicielowi.

Najgorsze jednak było pakowanie – wyciągałam, pakowałam i końca nie widziałam! Nie wiem gdzie i jakim cudem w naszych 3 pokojach w bloku uzbieraliśmy tyle rzeczy! Przez tydzień wywoziliśmy torby i kartony, a potem jak nastąpiła godzina zero, klucze zostały oddane i przyjechałyśmy z Polą i psem wieczorem do nowego domu to nie wiedziałam, czy płakać, czy skakać z radości. Z jednej strony – STAŁO SIĘ! W KOŃCU jesteśmy w SWOIM DOMU! A z drugiej strony – burdel wszędzie, torby, kartony, worki na każdym kroku, do tego wszędzie rzeczy majstrów, bo nie wszystko było skończone. Wszędzie kurz i pył, nie wiadomo gdzie co jest. Jedynym pomieszczeniem, które było prawie w 100% urządzone był pokój Poli. Brakowało w nim tylko zasłonek i lampy. I tam przez pierwsze 2 dni mieliśmy też swoją jadalnię, a za oknem na parapecie lodówkę.

Ale pomału, małymi kroczkami posuwaliśmy się do przodu. Najważniejsze, że przeprowadzka za nami. Tydzień po niej pojawiły się schody, skończono kuchnię, podłączono w niej wszystkie sprzęty, oświetlenie, przyjechał stół do jadalni, kanapy, skończono łazienkę i zaczęło to wszystko jako tako wyglądać. Kartony pomału zaczęły znikać, choć jeszcze trochę ich stoi w pokoju, który miał być pokojem Nadii. Ale to głównie pudła z książkami i dokumentami, które muszą tam leżeć do czasu aż zrobią nam regał na książki. Niestety kurz ciągle krąży w powietrzu i praktycznie codziennie muszę odkurzać i zmywać podłogę, przecierać drzwi, stół, parapety, bo inaczej gdzie by się człowiek nie oparł to zaraz ma białe smugi na sobie :/

I co dalej?

Przeprowadzka za nami, dom prawie skończony i .. bałam się co będzie potem. Gdy nie trzeba będzie myśleć jedynie o tym jak tu pogodzić pracę z koniecznością jazdy do Leroy Merlin. Kiedy w wolnej chwili nie trzeba będzie szukać w Internecie inspiracji do urządzenia sypialni, czy lampy pasującej do salonu. Gdy głowa nie będzie zajęta i skupiona jedynie wokół tematu związanego z domem.. I jest różnie. Myślałam, że będzie lepiej, że temat Nadii nie będzie aż tak bardzo do mnie wracał. Ale wraca. Nie myślę o tym „A dlaczego my?”, bo przegadaliśmy z mężem ten temat wiele razy i wiem, że takie myślenie do niczego nie doprowadzi i odpowiedzi na to pytanie i tak nie znajdę. Ale nie mogę spokojnie patrzeć na inne mamy spacerujące z wózkiem, trzymające na rękach swoje maleńkie dziecko. Jest mi wtedy strasznie przykro.

Staram się z tym walczyć, odwracam głowę, próbuję skierować myśli w inną stronę, ale nie jest łatwo. Często jak widzę jakiegoś niemowlaka w wózku to zastanawiam się, czy jest starszy, czy młodszy od Nadii. Czy gdyby Nadia żyła, to byłaby już tak duża jak TO dziecko, czy może większa lub mniejsza?

Są dni kiedy myślę sobie „Kurcze, jakoś za dobrze sobie poradziliśmy z mężem. Chyba za normalnie żyjemy.” , ale potem myślę z kolei, że przecież tak właśnie powinniśmy żyć. Dotknęła nas tragedia, ale przecież świat idzie dalej. Słońce codziennie wstaje i zachodzi, u Poli w szkole codziennie odbywają się lekcje, tramwaje kursują, świat jakby nie zauważył tego, co nas spotkało i pędzi dalej. Nasza tragedia nie jest jedyną, na świecie codziennie dzieje się mnóstwo mniej lub bardziej strasznych historii. Być może gdyby nie Pola, to zamknęłabym się w 4 ścianach i gapiła przez cały dzień w ścianę.

Pola mimo swoich 6 lat jest jeszcze mała i nie do końca rozumie stratę jaka nas spotkała. Jest jej smutno, że nie ma siostry, wie, że Nadia jest u aniołków, ale nie pojmuje do końca całej sytuacji. I nie chcę, aby widziała mnie zapłakaną, czy załamaną, bo co ja jej więcej mogę powiedzieć? Jak jej wytłumaczyć, że strata dziecka, które się kochało, nosiło pod sercem i na które bardzo się czekało boli tak mocno i że trudno ten ból porównać do czegokolwiek? Jak wytłumaczyć jej zawiłości genetyki, którą sama nie za bardzo rozumiem? Więc trzymam się twardo, nie pokazuje ani jej, ani innym, że serce ciągle boli.

Ale gdy jadę autem albo jestem sama to myślę o Nadii … Wracają obrazy z porodu, ze szpitala, czasem pojawi się mimo wszystko myśl „Dlaczego?”, ale wiem, że pytać o to nie ma sensu.. Staram się więc skupić na Poli, na tym, że trzeba jej pomóc w odrobieniu lekcji, zagrać z nią w jakąś grę, powygłupiać się, cieszyć się tym, że przynajmniej ona jest zdrowa i wesoła..

Nadii w szpitalu pobrano DNA do badania. Dostaliśmy już wyniki, ale okazało się, że zlecono analizę DNA jedynie pod kątem 2 najpopularniejszych mutacji genów odpowiedzialnych za chorobę EB. I nie znaleziono ich. W związku z tym zdecydowaliśmy się na kolejne, niestety płatne już badanie, które ma być przeprowadzone w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Udało nam się trafić na moment, w którym akurat w ramach projektu badawczego mogą zbadać DNA pod kątem wszystkich pozostałych mutacji (jest ich kilkanaście). Więc pozostaje nam czekać teraz na wyniki, które mają przyjść mniej więcej w połowie stycznia. Jeśli będziemy wiedzieli już, która mutacja jest odpowiedzialna za chorobę Nadii to będziemy mogli zacząć myśleć o invitro.

Z jednej strony chciałabym już móc wziąć na ręce małego człowieczka i cieszyć się ponownie z macierzyństwa nad drugim dzieckiem. Ale z drugiej strony to wszystko mnie trochę przeraża. Boję się, czy w ogóle uda mi się zajść w trzecią ciążę. A jeśli już, czy dziecko na pewno będzie zdrowe? A co jeśli przy pierwszym podejściu do invitro okaże się, że wszystkie zarodki mają zmutowane geny? A nawet jeśli uda mi się zajść w ciążę, to pewnie i tak się będę stresowała przez całe 9 miesięcy.. :/

Od mojego porodu minęły 3 miesiące. Praktycznie wróciłam już do wagi sprzed ciąży, w zasadzie już miesiąc, półtorej po porodzie mogłam włożyć jeansy z okresu „przed ciążą”. Fizycznie – w sensie „poporodowym” – czuję się okej, już nawet okres mi wrócił. I wróciło mi to, czego obawiałam się najbardziej – okropne wypadanie włosów! Pamiętam, że pod koniec karmienia Poli (karmiłam prawie 7 miesięcy) włosy leciały mi garściami, a na głowie miałam prześwity, co straszne mnie dołowało. Wiem, że włosy odrosną, w końcu to nie zęby, ale widok kłębków włosów pod prysznicem po każdym umyciu głowy wywołuje u mnie lekkiego doła :/ Zażywam oczywiście suplementy apteczne na „zdrowe włosy”, ale wiem, że w moim przypadku nie chodzi o niedobór witamin, tylko hormony. Wiem, że to przejdzie i że włosy odrosną, ale małe to pocieszenie :/ Codziennie rano widzę ile włosów zostawiam na poduszce, na szaliku, swetrze… Ech…

Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

25 zabaw na przekraczanie linii środka

Przeczytałam kiedyś w książce, że "nic nie dzieje się przypadkiem". Fakt, że Tobiasz był...

Inne w tej kategorii

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj