Jeśli szukacie fajnego miejsca, niedaleko Krakowa na popołudniowy wypad za miasto, a do tego macie ochotę zjeść coś dobrego to Osada Jurajska będzie świetnym rozwiązaniem! Jest oddalona zaledwie 10 km od Krakowa, w stronę Warszawy i można tam naprawdę odpocząć od zgiełku miasta.
Osada leży w samym sercu Doliny Rzeki Dłubni, z dala od trasy warszawskiej i od szumu z ulicy. W sąsiedztwie są tylko pola uprawne, stadnina koni z wybiegiem, czy jak to się tam fachowo nazywa i pojedyncze domy. Na dość sporym terenie znajduje się restauracja, duży ogród z piękną roślinnością, plac zabaw dla dzieci i łowisko pstrągów. Dla odważnych czekają wędki – można sobie złowić rybkę i zabrać ją potem do domu. Na miejscu jest patroszona, więc o najgorsze nie trzeba się martwić 😉
W restauracji można zamówić oprócz pstrąga także karpia, jesiotra, dorsza, sandacza lub łososia. Każda z ryb może być usmażona, uwędzona lub zapiekana w piecu. Jedliśmy już w Osadzie kilka razy i zawsze wszystko było pyszna, a co najważniejsze – świeże! Na danie czeka się ok. 20 minut. Jeśli chodzi o ceny, to wszystkie podane są w odniesieniu do 100g, a porcje ważą z reguły ok. 200-400 g. Jeśli ktoś nie lubi ryby, a dzieci niestety rzadko za nią przepadają – to można zamówić także kotleta albo kiełbasę, czy karczek z grilla, bigos, fasolkę, czy nawet zapiekankę lub zupę dnia (z reguły jest jedna).
Jedynym minusem dla mnie jest brak deserów – szkoda, że nie pieką chociaż szarlotki lub nie serwują lodów w pucharkach. Lody owszem, można kupić, ale takie klasyczne, na patyku lub w rożku prosto z zamrażalnika. A chciałoby się jakoś wynagrodzić sobie lub dzieciom złowienie ryby, chociażby dobrymi lodami 🙂 Pełne menu znajdziecie na stronie Osady.
Teren wokół restauracji jest naprawdę spory i bardzo ładnie zaaranżowany. Pełno tu zieleni, kwiatów, stolików jest naprawdę dużo, nad wszystkimi stoją parasole, więc w upalny dzień o cień nie trzeba walczyć. Przy brzydkiej pogodzie można schować się do środka, gdzie też jest sporo miejsca. Jest cicho i zielono – czego więcej może chcieć mieszczuch, który cały tydzień zasuwa i ciągle słyszy tylko szum i hałas? 🙂
Dzieciaki z pewnością nie będą się tu nudzić. Jeśli nie zainteresuje ich łowienie ryb na „ziarenko kukurydzy”, to wyszaleć się mogą na placyku zabaw, który może nie jest imponujący, ale ma wszystko co trzeba – jest piasek, huśtawka i konstrukcja do wspinania się. Nie dawno stanął tu pod jabłonką kolorowy statek (byliśmy w maju i wtedy go nie było) – można się na niego powspinać, schować „pod pokładem”, generalnie jest zabawa!
Poza tym jest tu sporo trawy, a jak wiadomo – dzieciakom wiele do szczęścia nie trzeba. Tu wypatrzyły pasikonika, tam stokrotkę, tu jabłko spadło na statek i pszczoła na nim usiadła.. Co ważne, cały teren jest ogrodzony, więc dzieciaki nie uciekną, no chyba że przez główną bramę 🙂 Więc jeśli nie macie planów na najbliższy weekend, a chcielibyście odpocząć na łonie natury to wypad za miasto do Osady Jurajskiej z pewnością będzie dobrą alternatywą.
Miejsce wygląda super 🙂 Bardzo zielono i sielsko. Szkoda, że to tak daleko od nas…