Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

To się zmieni po porodzie!

Na pewno nie raz słyszałyście, że „Twoje życie po porodzie zmieni się o 180 stopni”. Że „koniec z wolnym czasem dla siebie”, że „teraz to tylko zupki i kupki”, „koniec z byciem kobietą – teraz będziesz matką: dres, tłuste włosy i zarośnięte paznokcie to będzie Twoja codzienność”. Jednym słowem – macierzyństwo to koszmar.

A ja Wam powiem, że wcale tak nie musi być! To prawda, niektóre aspekty życia zmienią się po porodzie, ale nie koniecznie na gorsze. Dla przykładu zdradzę, co u mnie zmieniło się po urodzeniu Poli i co akurat wyszło nam na dobre. Lub zupełnie nie miało/ nie ma większego znaczenia na nasze bieżące życie.

Zegarek przełożyłam na prawą rękę.

To dlatego, że jak brałam niemowlę na ręce, to lewą rękę podtrzymywałam główkę i nie chciałam, aby zegarek zadrapał dziecko w szyjkę lub tył głowy. Szybko się przestawiłam na zerkanie na prawy nadgarstek zamiast lewy i – tak mi zostało 🙂

Zdrowsza kuchnia.

Nigdy nie byliśmy zwolennikami tłustego jedzenia, czy fast foodów. Staraliśmy się jeść w miarę „zdrowo”. Ale w momencie, gdy Pola przestała pić tylko mleko zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to co kupuję, skąd to pochodzi i co ma w składzie. Wiadomo, każdy chce, aby jego dziecko „jadło zdrowo”, więc automatycznie „zdrowo” zaczyna jeść cała rodzina. W moim przypadku oznaczało to całkowite odrzucenie wszelkich kostek rosołowych, przypraw typu Maggi i wszystkiego co zawiera glutaminian sodu.

Jeśli kupuję jogurt to z reguły naturalny i już w domu dorzucam do niego świeże owoce. Bo jogurty owocowe z reguły zawierają cukier lub syrop glukozowo-fruktozowy, żelatynę wieprzową. Ponadto, te w kolorze różowym np. truskawkowe, czy malinowe zawierają koncentrat buraczany dla odpowiedniego zabarwienia, a te, które niby są jogurtami morelowymi – zawierają dynię.

Przestałam też kupować wszelkie kolorowe płatki do mleka lub te typu „fit”. Jeśli już to biorę zwykłe musli. Często kupuję też zwykłe płatki owsiane lub orkiszowe i robię domową owsiankę. Dorzucam do niej pokrojone w kostkę owoce, ale nie suszone bo tych za bardzo nie lubię, pestki słonecznika lub dyni, wiórki kokosowe, czasem dołożę łyżeczkę miodu. Częściej zaczęliśmy jeść też kasze zamiast ziemniaków. Co naszego jadłospisu weszła też dynia, której wcześniej w ogóle nie jadaliśmy – najczęściej w postaci zupy-kremu, o którym pisałam TU. Krótko mówiąc, teraz hasło „zdrowa kuchnia” nabrało u nas nowego znaczenia, co nie znaczy, że nie pozwalamy sobie na małe grzeszki od czasu do czasu 🙂 A na moim instagramie możecie zobaczyć niektóre moje „zdrowe śniadania”.

Lepsze rozplanowanie czasu.

Może się Wam to wydawać dziwne, ale mając więcej obowiązków na głowie jestem w stanie lepiej rozplanować sobie cały dzień. Grunt to właśnie dobre planowanie i organizacja. Gdy Pola była malutkim niemowlaczkiem, to mając unormowane jej godziny karmienia i spania, mogłam sobie zaplanować spokojnie inne czynności typu pranie, gotowanie, zakupy itp. Nie miałam problemu nawet z tym, aby wziąć prysznic, czy ubrać na siebie coś innego niż brudny dres. Kąpałam się, gdy spała albo wkładałam ją do leżaczka, leżaczek brałam do łazienki i wskakiwałam pod prysznic. Stałam pod natryskiem i ciągle do niej mówiłam.

Być może miałam szczęście, bo Pola była bezproblemowym niemowlakiem. I opowieści koleżanek o tym, że teraz będę kąpała się raz na tydzień albo w środku nocy, śniadanie jadła najwcześniej w południe, a o ubraniu czegoś innego niż wyciągnięte dresowe spodnie i koszulka zaplamiona mlekiem – te historie okazały się dla mnie (na szczęście) totalnym science fiction.

Tak naprawdę nigdy nie miałam problemu z rozplanowaniem swojego dnia. Ale w momencie gdy w domu pojawiła się jeszcze jedna osoba, a co za tym idzie – pojawiło się sporo nowych obowiązków, czasem ogarnięcie wszystkiego – domu, pracy, psa i dziecka zaczęło wymagać naprawdę dobrej organizacji! Niestety trzeba się pilnować, aby czas nie przeciekał przez palce i upływał na błogim nic-nie-robieniu. Zwłaszcza, gdy czeka na nas sterta ciuchów do prasowania, obiad do ugotowania i wyprawa np na zakupy.

Wiem, że niektóre mamy wieszają na lodówce tygodniowy „plan dnia” z rozpiską godzinową na poszczególne czynności i to im pomaga. Każdy sposób jest dobry! Czasem wystarczy siąść rano przy porannej herbacie / kawie, pomyśleć o tym co powinno się zrobić danego dnia i ułożyć to sobie w głowie w odpowiedniej kolejności. Czasem trzeba to zapisać, aby nic nie umknęło. Każdy powinien znaleźć swój własny sposób.

Kawa z koleżanką = kawiarnia z kącikiem dla dzieci.

Jak to mówią 'dla chcącego nic trudnego”. Z dzieckiem też można iść do kawiarni, żeby spotkać się z przyjaciółką na ploty, bo dziecko nie musi oznaczać dla mamy więzienia domowego. A z własnego doświadczenia wiem, że „wyjście do ludzi” po porodzie i po pierwszych tygodniach życia z noworodkiem jest bardzo ważne dla zdrowia psychicznego świeżo upieczonej mamy 🙂 Może na początku, gdy Pola była jeszcze niemowlakiem, nie było to takie ważne, bo spała sobie spokojnie w wózku.

Ale jak rozpoczął się etap raczkowania i zabawy, to jeśli chciałam się z kimś umówić, szukałam miejsca „przyjaznego dzieciom”. Czyli takiego, w którym jest jakiś, nawet niewielki dywanik i „kącik z zabawkami”. Niestety w Krakowie nie ma takich miejsc zbyt wiele, niektóre były przez chwilę, ale się zamknęły (jak np Cafe Culca przy Kładce Bernatce). Ale na szczęście coraz więcej „zwykłych” kawiarni, czy restauracji zaczyna dostrzegać tę lukę i organizują u siebie chociażby półki z książeczkami i zabawkami dla dzieci, tak aby rodzice mogli przynajmniej w spokoju przejrzeć menu.

opiniemamy.pl_mamycafe

Roszady wśród znajomych.

Może u Was tak się nie stanie, ale w większości przypadków tak właśnie się dzieje. Dla znajomych, którzy jeszcze nie mają dzieci nagle my, świeżo upieczeni rodzice stajemy się co najmniej trędowaci. Telefon dzwoni coraz rzadziej, już nie tak chętnie jak kiedyś, wyciągają na piwo lub zapraszają do siebie.

Być może niektórzy obawiają się, że teraz będziemy mówić tylko o „kupkach i zupkach”. Być może boją się, że skoro my już mamy potomstwo, to zaczniemy jak ich rodzice dopytywać się „No, a Wy to  KIEDY?„. A może po prostu nie lubią/ nie chcą mieć dzieci i co za tym idzie, wolą uniknąć sytuacji, w której ten temat się pojawi. To oczywiście nie tyczy się wszystkich przyjaciół i znajomych jakich mamy, ale jest taka opcja, że część z nich się po prostu „wykruszy”. Ale nie ma tego złego – w piaskownicy, na placu zabaw, czy w przedszkolu można też nawiązać nowe znajomości 🙂

Aaa, zapomniałabym o jeszcze jednej kwestii:

Nie przechodzę na czerwonym świetle.

Mówi się, że przykład idzie z góry. Więc skoro uczymy dzieci, że przez jezdnię przechodzimy na zielonym, to sami nie przechodzimy na czerwonym. A przyznam się, że zdarzało mi się wcześniej przebiegać przez pasy, gdy nic nie jechało, a światło było jednak czerwone. Wiem, biję się w piersi, że tak nie wolno, że to niebezpieczne itp. Ale na pewno sami nieraz takie wykroczenie popełniliście 😉

Faktem natomiast jest, że nigdy nie zdarzyło mi się, nawet gdy baaardzo nam się spieszyło – przechodzić z córką na czerwonym. Wie, że tego robić nie wolno, bo i my jej o tym mówiliśmy i w przedszkolu ich tego uczą, więc po co pokazywać dziecku, że zasady można naginać? Tym sposobem sami podkopujemy własny autorytet u dziecka, a chyba nie o to chodzi…. I tak mi się to w głowie zakorzeniło, że nawet jak jestem sama, bez dziecka, to już na czerwonym nie przechodzę tylko grzecznie czekam na zielone.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

25 zabaw na przekraczanie linii środka

Przeczytałam kiedyś w książce, że "nic nie dzieje się przypadkiem". Fakt, że Tobiasz był...

Inne w tej kategorii

Komentarze

    • Cóż, każde macierzyństwo jest inne 🙂 Wydaje mi się, że wszystko zależy od nastawienia i organizacji dnia, ale może łatwo mi tak mówić, bo moje dziecko było „bezproblemowe”? Tak czy siak, nigdy nie uważałam i nie traktowałam macierzyństwa jako kary, zmory, uciążliwości, czy mordęgi i mam nadzieję, że to się nie zmieni przy kolejnym dziecku 🙂

  1. To prawda, że jak się jest w ciąży to wszyscy naokoło tylko straszą, że „potem się zacznie”. Najbardziej mnie śmieszyły teksty w stylu „Wyśpij się teraz ile możesz, bo potem nie będzie na to szans”. A mój synek prawie od początku przesypiał ładnie nocki, w ciągu dnia też ładnie spał (przynajmniej na początku). Takie strasznie młodej mamy to nic dobrego.

  2. Dobrze mi się Ciebie czyta Telimeno. Milo przeczytać jest tak pozytywny tekst i znaleźć odpowiedzi na nurtujące moją głowę pytania!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj