Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Zosia może Lego, a ja nie??

Moja córka chodzi do zwykłego, państwowego przedszkola, gdzie panie są wspaniałe, jedzenie również i naprawdę nie mamy na co narzekać. Jak w każdym przedszkolu są pewne zasady, ale te nie tyczą się przynoszenia czegoś z domu.

Nie ma wyznaczonego dnia (jak w większości przedszkoli) na przychodzenie z ulubioną zabawką. Codziennie można przynieść „coś”, czy to lalkę, przytulankę, nowe kredki, malowankę, książeczkę itp. i dzieci bawią się tym w wolnym czasie. No i tu właśnie rodzi się czasem problem.

Jak widzieliście na moim fb lub na Instagramie – w weekend poszłyśmy z Polą do Galerii Krakowskiej na wielkie budowanie z Lego. Oprócz zabawy klockami, była też nauka tańca z tancerką z „Egurrola Dance Studio„. W nagrodę za aktywny udział dzieci dostawały plakaty z Lego Friends, małe malowanki i dyplomy z logo oraz dużą, tekturową, składaną mapę Heartlike City, na której można ustawiać własne budowle z klocków. Czyli fantastyczne zagranie marketingowe – damy dzieciom mapę, a rodzice do niej dokupią klocki 🙂 Mapa nawet po złożeniu jest dość duża, ma ok. 30 x 50 cm (po rozłożeniu ma ok. 50 x 120 cm).

W poniedziałek po powrocie z przedszkola usłyszałam od Poli, że umówiła się z koleżankami, że we wtorek one przyniosą pudełko klocków Lego, a ona mapę i będą miały świetną zabawę. Powiedziałam, że mapa jest za duża i takich rzeczy do przedszkola się nie przynosi. A poza tym rodzice z pewnością nie pozwolą koleżankom na przyniesie Lego do przedszkola, bo klocki są małe i istnieje ryzyko, że się po prostu pogubią. A Pola na to: „Ale Kasia dziś przyniosła! I to Lego Friends!” Ha, no i bądź tu matko mądra!

Zaczęło się tłumaczenie. Że klocki są małe, że dzieci mogą chcieć się nimi pobawić i niechcący coś im gdzieś spadnie, zgubi się i potem w domu będzie lament, że czegoś brakuje. Że do przedszkola można przynosić zabawki: misie, lalki, autka, a nie klocki! Tym sposobem to i cały dom można by do przedszkola przenieść, ale przecież nie o to tu chodzi. No i znowu dowiedziałam się, że przecież Karol kiedyś przyniósł grę planszową, a Julka puzzle, a to przecież nie są misie, ani przytulanki!

Oczywiście mogę tu mieć pretensje do przedszkola, że nie ma „odgórnej listy” co dzieci mogą, a czego nie mogą przynosić, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, jak wytłumaczyć dziecku, że czegoś mu nie wolno/ nie może/ nie dostanie, gdy obok inne dziecko właśnie to robi/ tym się bawi/ to ma?

Owszem, są sytuacje, gdy sprawa jest prosta. „Nie dostaniesz batonika, bo już dziś zjadłaś/-eś ciastko, a jemy jedną słodycz dziennie/ Nie dam Ci noża, bo się możesz skaleczyć./ Nie ubieraj kaloszy, bo przecież dziś świeci słońce – załóż sandały.” Ale są też sytuacje takie jak ta opisana wyżej, gdy tak naprawdę nie chodzi o bezpieczeństwo, czy zdrowie dziecka. Chodzi o zdrowy rozsądek! Okej, niech dziecko przyniesie do przedszkola lalkę – może koleżanki też przyniosą swoje i będzie fajna zabawa. Ale klocki? Puzzle? Gry planszowe? Przecież to wszystko składa się z dużej liczby elementów. Jak coś się zgubi, to czyja to będzie wina? Dziecka? Pani, która nie przypilnowała, bo akurat zajmowała się tłumaczeniem innemu dziecku, że nie rysuje się po stole, tylko na kartce? A może innego dziecka, które bawiło się z naszym i przez nieuwagę wsunęło puzzla pod dywan?

Ja wiem, że małego człowieka bić nie wolno, karać też nie, że rodzicielstwo bliskości mówi o wsłuchiwaniu się w dziecko, w jego potrzeby i emocje itp, ale miejmy odwagę i siłę powiedzieć mu czasem stanowczo „Nie!” W przedszkolu też są gry, puzzle i klocki, którymi można się bawić z innymi. Ale gdy tłumaczę to mojej córce, często słyszę :”A ja chcę z Madzią poukładać MOJE puzzle, te z Krainą Lodu! Takich nie ma w przedszkolu!”. Hm, no i czasem już zaczyna mi brakować argumentów 🙂 Podobnie jak w sytuacji, gdy w sklepie córka prosi „Mamo, może kupimy chipsy?” „Nie, kochanie, chipsy są nie zdrowe i wiesz, że my ich nie jemy„. „Ale jak byłam u Niny to jej mama dała nam chipsy! i były dobre! Dlaczego my nie możemy ich jeść?”

Często po takiej wymianie zdań Pola robi obrażoną minę i jest foch. No cóż, trochę ją rozumiem, bo pamiętam jak w dzieciństwie rodzice nie chcieli mi kupić lalki Barbie, choć większość koleżanek ją miało. Z tym, że ich tłumaczenie było krótkie „Nie, bo nie i kropka„. Ja staram się jednak tłumaczyć córce, skąd to moje „nie” się bierze, ale nie zawsze udaje mi się osiągnąć zrozumienie…

A powiedzcie, co Wy robicie w takich sytuacjach? Jakich argumentów używacie, żeby przekonać dziecko do swoich racji?

Fotografia: Greg Westfall

Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

25 zabaw na przekraczanie linii środka

Przeczytałam kiedyś w książce, że "nic nie dzieje się przypadkiem". Fakt, że Tobiasz był...

Inne w tej kategorii

Komentarze

  1. Szczerze mówiąc nie mam jeszcze doświadczenia w tej kwestii (moje Maleństwo przyjdzie na świat dopiero za miesiąc), ale wydaje mi się, że najważniejsza jest konsekwencja. Nie można ulegać, bo ktoś inny robi inaczej – my w swoim domu mamy mieć swoje własne zasady i dziecko ma się do nich stosować. Fajnie, że próbujesz dziecku tłumaczyć, dlaczego czegoś nie wolno, sama też mam zamiar tak robić 🙂 ale czasami chyba to „nie, bo nie i już” jest konieczne, dziecko chyba potrzebuje takiego autorytetu i stanowczości w wykonaniu rodziców, inaczej samo by się pogubiło. Na przykładzie Męża, który chce wyjść z kolegami na piwo: mówię „ok, nie mam nic przeciwko, ale proszę daj mi znać smsem o której wrócisz żebym się nie martwiła.”. On na to: „A mój kumpel B. wychodzi kilka razy w tygodniu, wraca rano i jego żona nie robi z tego żadnych problemów.”. A ja: „Ale Ty nie jesteś B., a ja nie jestem jego żoną. W naszej rodzinie są inne zasady”. Proste 😉

  2. No ja mam czasem podobny problem, ale nie z zabawkami tylko z jedzeniem. U nas do przedszkola nie wolno przynosić z domu żadnych zabawek i to mi się podoba. Ponieważ jednak nie pozwalam córce jeść słodyczy, chipsów ani fast-foodów na okrągło mamy sytuacje typu: „a oni mogą jeść”, „a im mama pozwala”. Jeśli inni rodzice robią coś inaczej niż ja i mi się to podoba to mówię o tym dziecku – że mama Zosi nie ma racji pozwalając jej jeść cukierki, bo zniszczy sobie od tego ząbki… itd. Myślę, że trzeba zawsze wytłumaczyć powód naszej decyzji i podkreślić, że nie jest dla nas ważne to co robią inni…
    https://zdrowebaby.wordpress.com/

  3. Jest jeden prosty sposób. Dać dziecku sparzyć się na własnym błędzie. Uświadamiam dziecko, że zabawka może się zgubić, zniszczyć itd… Jeżeli dalej się upiera – pozwalam. W końcu to jej zabawka, ale co ważne zaznaczam, że nie kupię nowej w razie draki. I słowa dotrzymuję. Teraz wie, że kiedy czegoś radzę nie zabierać do przedszkola mam dobre intencje i słucha rady. Niestety ja cały czas mam przed oczami pieniądze, które wydałam na teraz niekompletną układankę. Każdy uczy się na swoich błędach, a nie cudzych.

  4. To prawda, każdy uczy się na błędach. My też uczyliśmy się na swoich, chociaż rodzice nam mówili „nie rób tego, uważaj itp”. I chyba nasze dzieci nie odbiegają „od normy”, skoro robią dokładnie to samo co my? 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj