Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Czym zająć dziecko w zimowe popołudnie?

Nie wiem jak ja kiedyś mogłam kochać zimę? No jak? Dziś nie cierpię zimy, a to głównie dlatego, że jest mi wtedy wiecznie zimno! Bez rękawiczek i czapki nigdzie się nie ruszam. A na wyjście z domu naprawdę trudno mnie namówić. No chyba, że nic akurat nie pada – ani deszcz, ani śnieg. Jest biało, a nie szaro i buro, nie ma ciapy, świeci słońce i choć jest lekki mrozik, to ta „białość” wkoło jakoś nastawia człowieka optymistycznie. Ubieram się wtedy na cebulkę, pod spodnie rajtki, których kiedyś w wieku nastoletnim za żadne skarby bym nie założyła 😀 i mogę iść na spacer. Ale najchętniej zaszyłabym się pod ciepłą kołdrę i jak niedźwiadek przespała całą zimę!

A że nie za bardzo się tak da, no to trzeba jakoś te zimne dni przeżyć. Przyznam się, że mało wychodzimy wtedy na zewnątrz. Wiem, że dzieci powinno się hartować, że powinny spędzać dużo czasu na powietrzu i ble ble ble. Ale jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że moje dni wyglądają podobnie. Rano pobudka, wyciąganie dzieci z łóżek, ubieranie Tobka, robienie śniadania, potem szybki makijaż, w pędzie do przedszkola i do pracy. Po pracy – odbieranie Tobka z placówki, Poli z siatkówki, a potem w domu szybka kawa i granie z moim 4-latkiem w piłkę, no „bo przecież dziecko trzeba jakoś animować”. Uzmysłowiłam sobie, że ciągle robię coś dla kogoś. Jak nie śniadanie, to obiad. Jak nie kopanie z Tobkiem piłki w ogrodzie, to granie z nim w planszówki. Bo mój 4-latek niestety nie jest dzieckiem, które będzie bawiło się samo. I wcale nie wynika to z tego, że tak jest nauczony. On po prostu potrzebuje, żeby ktoś był obok niego. Nie zostanie w pokoju sam i nie wiem skąd to wynika. Tak miał od zawsze. Może taki charakter, a może to kolejny z objawów zaburzeń integracji sensorycznej?

Moja 12-latka będąc w jego wieku była pod względem „zabawy” dużo bardziej samodzielna. Wystarczyło dać jej kartkę, kredki lub pisaki i miała zajęcie na dłuższą chwilę. A teraz jest w takim wieku i na takim etapie, że zabawa z bratem nie leży w kręgu jej zainteresowań. Owszem, pobawi się z nim od czasu do czasu, byle nie za długo. Dłuższa zabawa z reguły kończy się płaczem albo kłótnią. Bo każde z nich chce się bawić inaczej, i jedno drugiemu nie ustąpi. Z kolei Pan Mąż często popołudniami jest w pracy albo pracuje w domu. Jeśli nie pracuje, to gra z nami w karty albo buduje coś z Tobkiem. Bardzo zazdroszczę tym, którzy mają dziadków blisko siebie i to takich, którzy chętnie spędzają czas z wnukami. My takiego komfortu nie mamy i logistykę domową musimy ogarniać sami.

I tak to właśnie kiedyś po przyjściu z przedszkola z Tobkiem powiedziałam sobie „stop”. Nic się nie stanie, jak poogląda dziś bajki, a ja w tym czasie zrobię to, na co ja mam ochotę, a nie to, na co ochotę ma mój przedszkolak i do czego muszę się podporządkować. „Bo przecież dzieciom trzeba zorganiować czas, bo muszą jak najwięcej czasu spędzać na świeżym powietrzu, muszą mieć zapewniony ruch, mądre książki i edukacyjne zabawki, bo nie powinny się nudzić, za to powinny czuć bliskość rodzica, bo wspólna zabawa zaprocentuje w przyszłości itp itd. Na pewno słyszałaś mnóstwo takich lub podobnych rad. Tylko gdzie w tym wszystkim jest rodzic jako osoba, która też ma swoje potrzeby i swoje uczucia? Która czasem może mieć gorszy dzień i nie mieć ochoty budować garażu z klocków Lego, tylko ma ochotę zaszyć się z herbatą pod kocem i pooglądać durny serial dla odmóżdżenia?

I dlatego właśnie jak przyszło ochłodzenie zimowe, to nie wychodzę z Tobkiem na spacery, bo po prostu tego nie lubię. Kiedyś miałam poczucie, że „tak trzeba”, że „przecież dla dobra dziecka mogę się przemęczyć na tym zimnie”. Ale przyszedł taki moment, w którym stwierdziłam, że okej, moje dzieci są ważne, ale JA też jestem WAŻNA! Więc znajdźmy złoty środek i zróbmy tak, żeby wszyscy byli zadowoleni!

U nas złotym środkiem okazały się planszówki, w które oboje z Tobkiem lubimy grać i puzzle, które lubimy układać. Sporo tego Tobiasz odziedziczył po starszej siostrze. Przez jakiś czas organizowaliśmy sobie zawody, kto pierwszy ułoży puzzle z Psim Patrolem. Oczywiście Tobek dostawał te, z mniejszą ilością elementów, ja brałam trudniejsze. I oczywiście dawałam mu czasem wygrać, ale starałam się, żeby zachowany był bilans zwycięstw pół na pół. Chciałam, żeby Tobek poczuł radość zwycięstwa i smutek przegranej. Bo w życiu nie zawsze będzie pierwszy i nie zawsze będzie zwycięzcą. A że z emocjami radzi sobie średnio, to takie „ćwiczenie” jak najbardziej mu się przydaje!

Ulubione gry planszowe mojego 4-latka

Tak naprawdę większość gier, w które gramy w domu to gry, w które grałam z Polą, gdy była w wieku Tobiasza. Bardzo często pokazywałam je w moich SM, zwłaszcza na facebooku. Jeśli jeszcze Cię tam nie ma, to zapraszam serdecznie 🙂 -> facebook/Opiniemamy. U nas granie odbywa się „falami”. Fascynacja jedną grą potrafi trwać u nas 2 tygodnie. A bywa i tak, że po tygodniu następuje zmiana i dzień w dzień gramy w kolejną planszówkę. Aktualnie chyba minęła nam zajawka na gry z użyciem pionków i kostki i teraz gramy w karty! Króluje u nas Uno i Wirus. Teoretycznie są to gry dla starszych dzieci : „Uno” jest dla dzieci od 7 lat, a „Wirus” od 8. Ale Tobek zna liczby i kolory, co przydaje się w tej pierwszej grze, a zasady „Wirusa” opanował bezbłędnie i ogrywa mnie każdego dnia!

Gra karciana „Uno”

W Uno gra się jak w Remika. Po kolei każdy kładzie na stole kartę, która kolorem lub cyfrą pasuje do karty leżącej na stole. Aby grało się ciekawiej, mamy tu ekstra karty takie jak: zmiana kierunku gry, przymusowe pobranie dodatkowych 2 lub 4 kart przez przeciwnika, czy „stanie w kolejce”.

Gra karciana Uno
Gra karciana „Uno”

Gra karciana „Wirus”

Gra w Wirusa ma zupełnie inne zasady. Kto pierwszy wyłoży na stół 4 organy: mózg, kość, serce i żołądek, ten wygrywa. Aby utrudnić przeciwnikowi zwycięstwo, można zarazić wirusem jego organ, kazać mu wymienić wszystkie karty z ręki na nowe, ukraść mu brakujący nam organ albo zamienić się „swoim” organem na organ przeciwnika. Gra wydaje się łatwa, ale jak to w grach karcianych bywa – kto ma lepsze karty, ten ma łatwiej. A żeby wygrać, trzeba się czasem mocno nagimnastykować 🙂

Gry planszowe dla 4-latka

Jeśli zapytasz mnie jaka jest ulubiona gra planszowa mojego przedszkolaka, nie odpowiem Ci jednym zdaniem. Bo tak jak pisałam wcześniej – u nas każda gra ma swoje „5 minut” 🙂 Był okres, kiedy codziennie graliśmy w „Uczę się wyrażać emocje„. Kupiłam tę grę z myślą o tym, żeby jakoś oswoić ten trudny temat. Bo Tobek miewa duże problemy z okazywaniem złości, czy smutku. Ostatnio, gdy jest zły, bo na coś mu nie pozwalam – łapie mnie za rękę i drapie mnie mocno po wewnętrznej stronie dłoni. Bywa też, że próbuje mnie uderzyć, na co kategorycznie nie ma zgody w naszym domu! Niestety zagrywki w stylu „zbiję Cię” przyniósł Tobek z przedszkola, gdzie z jego opowieści wynika, że z chłopakami często „walczą”.

uczę się wyrażać emocje
Bardzo fajna gra ucząca dzieci wyrażania i rozpoznawania emocji.

Gra mam wrażenie pomogła mu chociażby w nazwaniu i określeniu konkretnych emocji. Pokazała mu, że mama też bywa smutna, dumna, zazdrosna (a co to takiego zazdrość?), czy szczęśliwa. Bo tu każdy z graczy stając na danym polu musi podać przykład konkretnej emocji. Na razie graliśmy tak, że opowiadaliśmy sobie o tych emocjach, podawaliśmy przykłady sytuacji, w których czuliśmy się radośni albo w których czuliśmy strach. Starałam się mu pokazać i wytłumaczyć, że każda emocja jest ok. Że to, że się czegoś boi jest naturalne. Mama boi się pająków, a Ty czego się boisz? Burzy. A co możemy zrobić, żeby się nie bać? Mama może zawołać tatę i poprosić go, żeby „wyniósł” pająka do ogrodu. A Tobiś może podczas burzy schować się z mamą pod kołdrę albo się do mamy przytulić. Możemy też zasłonic zasłony, żeby nie było widać piorunów.

gra dla 4 latka uczę się wyrażać emocje opiniemamy

Najwięcej trudności miał mój 4-latek ze zrozumieniem „zazdrości” i „dumy”. Dumę mylił z radością lub szczęściem. A do zazdrości podawał przykłady zupełnie z kosmosu! 😀 Ale biorąc pod uwagę, że ma dopiero 4 lata to i tak dobrze sobie radził. Do gry na pewno wrócimy za jakiś czas (aktualnie się znudziła) i może wtedy pójdzie mu lepiej?

Na wyższym levelu gry „Uczę się wyrażać emocje” można nie opowiadać o nich, tylko je pokazywać. Ale ten etap jeszcze przed nami, bo emocje to trudny temat. Jeśli chodzi o wiek graczy, to jest to gra dla 4-latka lub starszego dziecka.

Była też fascynacja „Leśnym balem” i grą w „Zakupy„. O tych grach pisałam w tym wpisie -> Gry planszowe dla 3-latka idealne na jesienne chorowanie. Tę pierwszą polecam zwłaszcza dzieciom mającym wszelkie problemy logopedyczne. Jest tam dużo zadań, w których dziecko ćwiczy buzię i język. Oprócz tego jest sporo zadań gimnastycznych – są podskoki, skłony, bieganie, chodzenie na palcach. Nie jest to z pewnością gra, do której się siada przy stole i „na siedząco” spędza 2 godziny. Obie gry baaardzo polecam!

Gry planszowe dla 3latków zakupy opakowanie

Zręcznościowa gra dla 4-latka

Bardzo fajną grą, w której nie trzeba rzucać kostką, ani umieć liczyć do 6 jest gra „Spadające Małpki„. My mamy z firmy Mattel, ale na allegro dostępne są też gry innych marek lub w wersji mini. To jest właśnie jedna z tych gier, którą Tobek dostał w spadku po Poli. To niestety oznacza pewne braki w wyposażeniu gry, ale na szczęście nie ma tych braków dużo. A brakujące elementy to patyczki, które wkłada się „do drzewa” i które potem się wyciąga tak, aby małpki nie spadły na dół. Jest to gra zręcznościowa, w której dziecko ma okazję poćwiczyć logiczne myślenie i spostrzegawczość. Wygrywa ten, kto uzbiera jak najmniej „spadających małpek”. Ale mój 4-latek pewnego dnia wymyślił, że wygrywa ten, kto będzie ich miał jak najwięcej i specjalnie wyjmował takie patyczki, które powodowały upadek małp 😀

gra spadające małpki
Gra „Spadające Małpki”

Gra zręcznościowa „Głodne Hipcie

To kolejna gra dla 4-latka, w którą najpierw grałam z Polą, a teraz gram z Tobkiem 🙂 Tak samo jak poprzednia grę, tę też mamy z firmy Mattel. Ma już dobre kilka lat i działa prawie bez zarzutu (czasem przy nadmiernym naciskaniu hipcia zacina się jednemu głowa). Nie wiem jak dobre są wersje tej gry innych firm, ale najbardziej podobna do naszej jest ta wesja -> Głodne Hipcie. W grę można grać w 2, 3 lub 4 osoby. My często gramy z Tobkiem we dwoje, ale „na dwie ręce”. Każdy z nas naciska na 2 głowy hipcia i próbuje nimi zjeść jak najwięcej kulek. Wygrywa ten hipopotam, który zje ich najwięcej, ale akurat w tej grze najfajniejsze nie jest wygrywania, ale właśnie „jedzenie” 🙂 Naciskanie na głowę hipcia, aby otworzył paszczę i aby wpadły do niej kulki jest największą fradją w tej grze!

gra dla 4-latka głodne hipcie
Gra „Głodne Hipcie”
gra dla 4-latka głodne hipcie

Gra „Mysi Składak” Myszka Miki

Zupełnie nie wiem skąd taka dziwna nazwa tej gry? Ale fakt jest faktem, że kiedyś była to ulubiona gra Poli, co zresztą widać po „stojaku” na karty. Tobek nie przepada za bajką o Myszce Miki, nie jest to też jego ulubiona gra, ale od czasu do czasu wyciągamy „Mysi Składak” i sprawdzamy Tobkową spostrzegawczość. Bo jest to gra, w której tak naprawdę to właśnie się liczy! Nie ma tu kostki, ani pionków. Każdy z graczy (max. 4 osoby) na swojej planszy (głowie Myszki Miki) układa półokrągłe 4 karty, na których znajduje się 1 element. Po kolei gracze ciągną kartę ze stojaka i kładą ją na stole. Na tej karcie jest obrazek, na którym ukryty jest jakiś element z półokrągłych kart. Jeśli gracz ma ten element u siebie, zabiera kartę ze stołu i łączy ją w parę ze swoją półokrągłą kartą zawierającą ten przedmiot.

Myszka Miki Mysi Składak gra dla 4-latka
Gra „Mysi Składak”

Gra przeznaczona jest dla dzieco od lat 4.

Drewniana gra Jenga

Jenga to też gra, która kiedyś należała do starszej siostry Tobka 🙂 Pola nie bardzo ją lubiła, za to Tobek bardzo lubi w nią grać! Gramy zgodnie z regułami, budujemy własne „mosty” z drewnianych elementów i sprawdzamy, które autko da radę pod nim przejechać. To prosta, zajmująca mało miejsca gra, która rozwija koncentrację, myślenie przestrzenne, spostrzegawczość i małą motorykę. Ale muszę powiedzieć, że jest to jedna z tych gier, przy których Tobek ma problem z przegraniem. Gdy po wyciągnięciu przez niego drewnianego elementu wieża przewraca się, wiem, że to koniec zabawy! Tobek wpada w złość, bywa, że rozrzuca klocki po całym pokoju, kopie co tylko stanie mu na drodze. Próbowałam go uspokajać w takich sytuacjach, ale nauczyłam się, że najlepiej nic nie mówić i po prostu to przeczekać. Ta jego agresywna reakcja na przegraną to też temat, który będę chciała omówić z panią psycholog. Jestem ciekawa co doradzi.

Papuzia Tratwa – gra na refleks i koncentrację

Cóż mogę powiedzieć – fajnie mieć starszą siostrę 🙂 Papuzia Tratwa to kolejna z gier firmy Mattel, którą Tobek dostał w spadku po Poli. Ta gra dla 4-latka to chyba najfajniejsza, jaką mamy w domu. Można w nią grać w 2, 3 lub 4 osoby, ale najciekawiej jest, gdy gra się w czwórkę. Każdy z graczy dostaje: banany, ananasa, skrzynię, beczkę i trójkątny „daszek”. Po kolei każdy kładzie po jednym elemencie na papuziej tratwie tak, aby nic z niej nie spadło. Gdy spadnie – gracz przegrywa. Gra uczy refleksu i logicznego myślenia. A także sprytu 🙂 Oprócz tego, że jest fajna, to jest też ładnie wykonana. Wszystkie elementy mają żywe kolory, są bezpieczne, nie mają ostrych krawędzi, a papuga samym swoim wyglądem zachęca do zabawy. Czasem gra jest fajna, ale ma ciemne kolory, kiepską grafikę i przez to nawet nie chce się jej otwierać. Tutaj jest wręcz przeciwnie!

papuzia tratwa
Gra „Papuzia Tratwa”.

Dajcie znać w komentarzu w co gracie w domu ze swoimi przedszkolami i czy znacie którąś z moich propozycji!

Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Jak koraliki do prasowania z Ikea zrobiły mi dzień

Jakiś czas temu Tobi przyniósł z przedszkola "miecz" zrobiony z kolorowych elementów. Na pytanie...

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

Inne w tej kategorii

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj