Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

U mnie super, a u Ciebie?

Zauważyłam ostatnio taką prawidłowość, na pytanie „Co u Ciebie?” każdy odpowiada „U mnie okej, wszystko super!„. Dzieci zdrowe, w szkole świetnie, na zajęciach pozaszkolnych jeszcze lepiej. I dopiero, gdy zaczynam opowiadać, że u nas wcale nie jest super, że 12-latka z przytupem prezentuje swoją burzę hormonów i dojrzewa w zawrotnym tempie, a Tobek ma gorsze i lepsze dni, to wtedy jakby różowa kurtyna opada. Nagle okazuje się, że córka koleżanki też pyskuje, a syn ostatnio ugryzł w przedszkolu dziewczynkę.

Bycie rodzicem nagle okazuje się nie takie łatwe, a rodzicielstwo wcale nie jest usłane różami! Choć jeszcze 2 minuty wcześniej takie właśnie było! Tobek niby „wyszedł na prostą”, ale ostatnio ma jakby gorszy okres. Być może to taki wiek, może przesilenie wiosenne źle na niego wpływa, a może po prostu taki ma charakter? Od kilku dni jak coś jest nie po jego myśli, zaczyna się jęczenie. Bo na niego nie poczekałam i wyszłam z pokoju. Bo to on chciał włączyć ekspres do kawy. No i niestety znowu pojawiają się problemy w przedszkolu. Wrócił do niego po tygodniowej chorobie. Okazało się, że obie panie są na zwolnieniu, a w grupie z 20 dzieci jest zaledwie 5 i w związku z tym połączono ich ze starszą grupą, w której też jest garstka dzieci. I nie wiem, czy ta zmiana, czy coś może innego wpłynęło na to, że w ostatni dzień przed weekendem rano w przedszkolu był płacz i wołanie „Mamusiu, nie chcę tu zostać! Chcę do domku!„. Finał był taki, że pani na siłę odciągnęła go ode mnie i zabrała do sali..

Tym co nie wiedzą, przypomnę, że takie płacze przerabiałam z nim przez cały ostatni rok żłobka… Ech.. Gdy po weekendzie przyszliśmy do przedszkola, na szczęście jedna z pań już wróciła po chorobie, tak jak i większa część dzieci. Ale ku mojemu zaskoczeniu, gdy odbierałam Tobka pani poprosiła mnie o podpisanie uwagi w zeszycie(!). Podobno Tobek dokuczał jednemu z kolegów, zburzył mu budowlę z klocków, przeszkadzał w jedzeniu i co gorsze – złapał kolegę za głowę i uderzył w ścianę! Jak to usłyszałam to moje oczy zrobiły się wielkie jak słońce, a szczęka opadła na podłogę! Czy to naprawdę chodzi o moje dziecko?? Nie to, żeby Tobek był aniołkiem, i nigdy nikomu nic nie zrobił. Święty nie jest. Jest za to uparty, szybko się denerwuje i często nie jestem w stanie przewidzieć jego reakcji. Ale żeby uderzyć czyjąś głową w ścianę?? Skąd on wziął takie zachowanie? I w ogóle – O CO TU CHODZI??

Tobek nie jest potulnym aniołkiem. W domu często zdarza mu się coś przeskrobać, gdy nikt na niego nie zwraca uwagi. Robi to specjalnie, aby tę uwagę dostać. Niestety tłumaczenie nic tu nie daje. Spotkałam się już z „dobrą radą” w stylu „Trzeba mu wytłumaczyć, że tak nie wolno, to nie będzie tak robił„. SERIO?? Tere fere! Złota rada rodzica jednego dziecka, tudzież dziecka-bez-zaburzeń niestety nie działa na wszystkie inne dzieci! Faktycznie, gdy Pola była mała i coś się jej powiedziało, wytłumaczyło, to „docierało” to do niej i nie było problemu. Tobkowi mogę mówić, że nie wolno jeździć autem po ścianie, bo koła zostawiają na białej ścianie ślady. A ten popatrzy na mnie i perfidnie będzie bawił się tak dalej. Tłumaczenie nie wiele tu daje. W jego przypadku bycie rodzicem wymaga większej gimnastyki, szukania wiedzy w mądrych książkach lub u specjalistów. No i oczywiście worek z cierpliwością musi być przy nim dużo większy niż przewiduje norma! 😀

Kiedyś rozmawiałam z koleżanką. Opowiadała, że jej syn ma fajne przedszkole, dobrze sobie tam radzi i ogólnie wszystko super. I dopiero jak zaczęłam opowiadać, że u nas z Tobkiem było ciężko, że przez rok w żłobku codziennie rano był w szatni płacz, że nie chciał tam zostawać, że miał długo problemy z pracami plastycznymi, że jesteśmy po rocznej terapii SI itp itd, to nagle się okazało, że koleżanki syn też ma problemy sensoryczne… Że przedszkole wybrali mu specjalnie ze względu na to, że dzieci mają tam zajęcia z logopedą i rehabilitantem, a grupy są małe. Owszem, radzi sobie dobrze, ale w poprzednim przedszkolu, do którego go zapisali było tak źle, że musieli udać się po pomoc do psychologa dziecięcego.

To była kolejna sytuacja, w której zaobserwowałam, że każdy idealizuje swoją sytuację, opowiada o dzieciach, jakie to nie są zdolne i na jakie to zajęcia rozwijające chodzą. I dopiero, gdy zaczynam mówić jak jest u nas, ale NAPRAWDĘ jak jest, a nie jak CHCIAŁABYM, ŻEBY BYŁO, czyli że u nas nie jest różowo, to nagle zasłona ściemy opada i okazuje się, że hm, u nich też zdarzają się „trudne momenty”. Że dziecko owszem, chodzi na tenisa, ale przed każdym treningiem jest walka, bo dziecko wcale nie chce wchodzić na kort. Dopiero, gdy mu się obieca lody, gazetkę, czy małe Lego – idzie.

I zastanawia mnie, dlaczego na dzień dobry większość osób kreuje obraz swojej rodziny jako tej „bez wad”? Dlaczego opisuje swoje dzieci jedynie jako cudowne bombelki, które powinny być wzorem do naśladowania? Albo takie, które zawsze zachowują się właściwie i wszystkiego uczą się w mig? I dlaczego większość uznaje swój sposób wychowania jako ten jedyny słuszny i próbuje nam przez to wmówić, że jesteśmy kiepskimi rodzicami? Dlaczego patrzą na nas często z politowaniem i miną mówiącą „Ha, moje dziecko nigdy mi nie zrobiło sceny w sklepie tak jak teraz to robi Twoje! Chyba nie umiesz w wychowanie….” No cóż, za taką pomóc i wsparcie to ja podziękuję!

Tobiasz ma różne swoje „akcje”. Między innymi nie daje sobie obciąć włosów. Był sukces w ubiegłe wakacje, ale potem uparcie twierdził, że „on nie chce”. Włosy ma bujne, gęste i coraz dłuższe. Próbuję mu je podcinać w nocy jak śpi. Ale, że nie jestem fryzjerką, to generalnie – gdzie złapię, tam utnę 😉 Nachodzą mu włosy na uszy, na karku się wywijają jak u czeskiego piłkarza. Bywa, że pozwala mi w ciągu dnia „uciąć 2 razy”. No to ciacham z reguły tam, gdzie najbardziej jest to potrzebne. Myślę, że w jego przypadku chodzi po pierwsze o wrażliwą skórę głowy, a po drugie o odgłos jaki wydają nożyczki, gdy tną włosy.

Zwykły śmiertelnik pewnie nawet nie zwraca na ten dźwięk uwagi. Bo tak naprawdę prawie go nie słychać! Ale któregoś razu zauważyłam, że Tobkowi to chyba przeszkadza.. Cóż, fryzura jaką ma aktualnie nie jest fryzurą jaką bym chciała, aby miało moje dziecko. Ale trudno. Tak czasem bywa, nie będę przecież sadzała go na siłę u fryzjera na fotelu, bo to nic nie da. Zresztą raz tak zrobiliśmy… Gdy był mały i gdy moja wiedza o zaburzeniach integracji sensorycznej była zerowa.. Nie pytaj o efekt :/ Czekam więc, aż przyjdzie taki dzień, w którym stwierdzi, że okej, idziemy podciąć włosy.

Słyszałam już wiele komentarzy w tym temacie.

Tobuś, ale masz długie włosy, TRZEBA CI JE OBCIĄĆ!„..

Ale Tobiasz ma hm.. fryzurę!? Nie lepiej byłoby mu podciąć te włosy? Ja mojego syna to strzygę sama, maszynką. Bardzo to lubi! Raz, dwa i wygląda jak trzeba. Przecież w takich włosach to chyba Tobkowi gorąco? Musisz go też obciąć maszynką, przecież to NIE BOLI!„.

Ale jak to nie da sobie obciąć? No przecież sadzasz go u fryzjera na fotelu i niech go fryzjerka obetnie jak nie nożyczkami, to maszynką? Co za problem?

No właśnie problem! Tak jak jedni nie lubią czosnku, czy szpinaku, tak Tobek nie lubi obcinania włosów! Może otworzysz szeroko buzię, a ja Ci właduję łyżkę szpinaku? Co za problem – to też jedzenie, jak buraczki zasmażane, czy kapusta? Miękkie, nawet gryźć nie trzeba… TO NIE BOLI! Dlaczego dorośli często nie potrafią zrozumieć, że dziecko czegoś nie chce? Że coś jest dla niego problemem, w jakiejś sytuacji dziecko czuje się niekomfortowo, źle albo traci poczucie bezpieczeństwa? Dlaczego jak dorosły mówi, że ma lęk wysokości i nie wejdzie na drabinę, to nikt go do tego nie zmusza? A jak dziecko mówi, że boi się wejść do basenu, to jest zachęcane, czasem wyśmiewane „No co Ty, przecież to tylko woda? Czego się boisz?„. I najgorsze – „Zobacz, Staś już wskoczył do basenu! A TY?„.

Na początku było trochę ciężko. Tłumaczyłam jak mogłam zachowanie Tobka, opowiadałam dlaczego i skąd takie problemy. Ale potem przestałam. Jakoś się uodporniłam. Po prostu mówię, że nie jeździ na rowerze, bo woli hulajnogę. Nie zje tego ciastka, bo nie lubi mieć brudnych od czekolady rąk. Zresztą nie przepada za czekoladą. Zdziwione miny albo te, które wyrażają politowanie olewam. Ostatnio usłyszałam, że powinnam zapisać Tobka na basen. Bo to TAKIE ROZWOJOWE! I że dziecko powinno się nauczyć pływać, bo mu się to w życiu przyda. Przytaknęłam i odpowiedziałam, że jak będzie chciał kiedyś chodzić na basen, to go zapiszę. Ja za basenem nie przepadam. Jestem ciepłolubna, a na basenie zawsze jest mi zimno.

Basen dla mnie istnieje tylko w wakacje, w ciepłych krajach, przy temperaturze +30 stopni. Zdziwioną minę mojej rozmówczyni olałam. Mój syn nie musi spełniać moich marzeń, zachcianek czy ambicji. A tym bardziej ambicji innych! Nie musi być pierwszy w nauce jazdy na rowerze, pływaniu, grze w tenisa, czy jeździe na nartach. Chyba większość rodziców zapomina na co dzień, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie. Jedno będzie chciało szybko nauczyć się pływać, inne liczyć, a jeszcze inne czytać. I to jest normalne, to jest okej!

Tobek ma niecałe 4 lata. Świetnie liczy już od dawna do 20. Rozpoznaje większość liter. I wcale nie dlatego, że go tego uczyłam! Szczerze mówiąc to sama nie wiem, kiedy to załapał? Trochę na pewno pomogły mu w tym moje zabawy drukowane, w które się bawimy (znajdziesz je w moim sklepie). Trochę piosenki, wierszyki.. Ale rower jakoś go nie pociąga. No i to też jest okej! Pola nauczyła się jeździć na rowerze mając 7 lat. Wcześniej nie chciała. Próbowaliśmy, kupowaliśmy kolejne rowery i zbierały tylko kurz. Aż w końcu przyszedł taki dzień, w którym powiedziała, że chce jeździć na rowerze. Poszliśmy do sklepu, dobraliśmy do jej wzrostu odpowiedni model, wsiadła na niego – i pojechała! Wierzę, że na Tobiasza też przyjdzie odpowiedni moment. Ja go zmuszać do niczego nie będę. Tak jak nie będę robić czegoś na siłę, pod presją, że „inni już to umieją”.

Z nastolatką pod jednym dachem..

Z naszą nastolatką też nie jest łatwo. Dużo prościej było, gdy była młodsza. Wtedy nie było z nią problemów. Jak się o coś poprosiło – zrobiła. Gdy się wytłumaczyło, posłuchała. Teraz jakby mi ktoś dziecko podmienił! Nie dość, że wzrostem prawie mnie dogoniła (a mam 172cm!), to mając niecałe 12 lat często uważa, że pozjadała wszystkie rozumy. Zapomina, że rozmawia z rodzicem, a nie z koleżanką i podnosi głos. Ściemnia i kłamie. Kombinuje jakby tu wykręcić się od obowiązków domowych. Oceny poleciały mocno w dół. Ubrania przestałam jej kupować, bo „Mamoo, to nie jest mój styl!„. Posprzątałaś w pokoju? Tak. Wchodzę i widzę wielki „rozgardiasz”. Pytam, dlaczego mnie okłamała, przecież tu wciąż jest bałagan? I w odpowiedzi słyszę: „Nie okłamałam Cię, tylko po prostu weszłaś tu za szybko, zanim zdążyłam posprzątać!” ..

I tu to samo! Rozmawiam jakiś czas temu ze znajomą, która ma córkę w wieku Poli. Na pytanie co u niej, odpowiedziała, że wszystko cudownie! Córkę zapisała właśnie na dodatkowy język i doskonalenie pływania, bo przecież ona tak świetnie sobie radzi w wodzie! Że w szkole wzięła udział w takim i siakim projekcie i w ogóle cud miód i orzeszki! Taka mądra, zdolna i w ogóle same achy!

I dopiero, gdy zaczęłam opowiadać o naszych problemach z dorastaniem Poli to nagle promienny uśmiech zniknął z twarzy znajomej i zaczęła opowiadać, że te zajęcia pozaszkolne to dlatego, że jej córka zbyt dużo czasu siedziała przed laptopem. Że zaczęła pyskować, być agresywna, zaczęły pojawiać się braki zadań, więc te projekty, które robi to w sumie po to, żeby poprawić oceny.. I znowu taka sama sytuacja. Wszystko jest pięknie, dopóki nie zacznę otwarcie i prawdziwie mówić jak jest u nas..

Kiedyś wydawało mi się, że bycie rodzicem jest łatwe. Dziś widzę, że bycie rodzicem na różnym poziomie rozwoju dziecka jest ..różne! Czasem jest fajnie i łatwo, a czasem trudno. A otocznie nie zawsze to ułatwia.. I po to właśnie powstał ten wpis. Nie ściemniaj, nie wpędzaj innych rodziców w kompleksy! Fajnie jest się móc pochwalić. Lepsze to, niż ciągłe narzekanie. Ale nie ubarwiaj rodzicielskiej rzeczywistości! Po co?

Pamiętaj o tym, gdy kolejny raz ktoś zapyta, co u Ciebie?

Zdjęcie Des Récits z Unsplash.

Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Jak koraliki do prasowania z Ikea zrobiły mi dzień

Jakiś czas temu Tobi przyniósł z przedszkola "miecz" zrobiony z kolorowych elementów. Na pytanie...

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

Inne w tej kategorii

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj