Rok temu Pola po raz pierwszy pojechała na obóz harcerski. 4 tygodnie w lesie, na końcu Polski! Spanie w namiotach, siku w latrynie, kąpiel w jeziorze. I bez telefonu ze względu na dużą wilgotność powietrza i brak gniazdek do ładowania. Ręka w górę, kto wymięka? 😀
Spakowanie się na taki wyjazd mając listę ekwipunku to niby prosta sprawa. Ale zawsze są jakieś ALE! Bo jak się okazało, śpiwór śpiworowi nie równy. Klapki mogą rozpaść się po tygodniu, a szybkoschnący ręcznik wcale szybciej nie schnie! No i co z tego, że dziecko ma ze sobą kartę płatniczą jak w okolicy nigdzie nie ma bankomatu, a w sklepikach nie można płacić kartą, bo nie ma zasięgu, a przez to terminali? No, ale w końcu to obóz harcerski, a nie wakacje all inclusive!
Szczerze mówiąc spodziewaliśmy się telefonu z prośbą „Przyjedźcie po mnie!” najpóźniej w połowie obozu. Więc wyobraź sobie nasze miny, jak nasza kochana córeczka po 4 tygodniach pobytu w lesie powiedziała, że żałuje, że obóz harcerski już się skończył! No więc i w tym roku plan na wakacje jest taki, że cały miesiąc spędzi znowu w lesie 😀 I to termin jej obozu w głównej mierze wpłynął na termin naszego, rodzinnego wyjazdu wakacyjnego. Finał jest taki, że gdy wrócimy ze wspólnych wakacji, będziemy mieli jeszcze 3 dni na przepranie Poli rzeczy, dokupienie tego, co brakuje i spakowanie plecaka.
A spakować się trzeba sprytnie i z głową, bo potem cały ten majdan dzieciaki niosą na plecach przez kilka kilometrów od przystanku autobusowego do obozu zlokalizowanego w środku lasu. Z tego też względu odpadają walizki na kółkach i spakować się trzeba do plecaka! I tu pojawia się pierwszy problem – jak duży plecak kupić? Na zebraniu przedobozowym sugerowano nam taki, o pojemności 75-80 litrów, bo do takiego wszystko się zmieści. No dobra, ale taki plecak jest duży i takie plecaki to nosiliśmy my z mężem, gdy wybieraliśmy się na nasze 4-tygodniowe wojaże po świecie! Jak taki ciężar uniesie 10-, czy 12-letnie dziecko? Poza tym wielkościowo taki plecak będzie prawie taki jak dziecko 😀 Koniec końców zdecydowaliśmy się na kupno plecaka 60-litrowego. Nie mogę go wypatrzeć teraz na allegro, ale jest to TEN plecak, tyle, że ten prezentowany na aukcji ma mniejszą pojemność. Myślę, że taki też byłby dobry.
Czym się kierować przy wyborze plecaka?
Może to nie będzie profesjonalna odpowiedź, ale będzie szczera 😀 No więc kierowaliśmy się oprócz wspomnianej pojemności – również ceną. Wiedzieliśmy, że plecak będzie używany raz, może 2 x w roku. I to raczej w lecie. Nikt nie będzie z nim chodził w zimie po górach, nie musi więc być super odporny na niskie temperatury, choć ważne, żeby był uszyty z wodoodpornego materiału lub miał pokrowiec na deszcz (niektóre modele mają taki pokrowiec ukryty w kieszeni na spodzie plecaka). Ten który wybraliśmy ma sporo kieszeni, system mocowania karimaty lub śpiwora, wygodne szelki i uchwyt do przenoszenia plecaka w dłoni. Nie chcieliśmy wydawać na plecak miliona monet, zwłaszcza, że Pola nie należy do osób, które szanują rzeczy.. A z samego faktu, że miała z nim jechać na obóz harcerski do lasu, gdzie jak nas poinformowano – lepiej dać dziecku same stare ciuchy, bo po powrocie większość i tak będzie nadawała się do wyrzucenia, mieliśmy obawy, czy plecak będzie nadawał się do ponownego użycia 😀 Celowaliśmy w średni przedział cenowy, nie chcieliśmy kupić najtańszego plecaka, ale nie chcieliśmy też przepłacać.
Pola swój śpiwór dostała 2 lata temu. Była z nim na 2 biwakach 2-, 3-dniowych i jednym obozie 4-tygodniowym. Sprawdził się na każdym wyjeździe. ALE! Ale jeśli chodzi o letni obóz harcerski, to nie pakowała do niego śpiwora, kaloszy i grubego, harcerskiego koca, który dostaje się przed wyjazdem. Te rzeczy spakowane zostały osobno do worka, podpisane i wysłane tirem, który 2 tygodnie wcześniej wyjeżdża z Krakowa z namiotami i wszystkimi niezbędnymi rzeczami. W końcu ktoś musi obóz rozstawić zanim przyjadą zuchy i harcerze.. Wracając do domu też te rzeczy „nadają” harcerze tirem i odbiera się je kilka dni po powrocie do Krakowa.
Jaki śpiwór na obóz harcerski wybrać?
Po zeszłorocznym wyjeździe okazało się, że śpiwór jaki miała był za cienki i w nocy marzła. Faktem jest, że ten śpiwór jest starszy od niej i służył mi jeszcze w erze 'przed dziećmi”, gdy z mężem wyjeżdżaliśmy na dalekie 4-tygodniowe wakacje na koniec świata. Jeździliśmy najczęściej tam, gdzie było upalnie i nasze śpiwory spełniały inną rolę niż „ogrzewanie”. Często podróżowaliśmy nocnymi pociągami lub autobusami z miasta A do miasta B i po prostu potrzebowaliśmy czegoś do przykrycia się. W meksykańskich nocnych autokarach włączano z reguły na maksa klimę i bywało naprawdę zimno! Zasięgnęłam więc języka na jednej z grup namiotowych na fb i dowiedziałam się, że powinnam jej kupić śpiwór syntetyczny, który będzie miał temperaturę komfortu między 0, a 5 (kobiety marzną szybciej). I taki, który nie będzie „mumią”, czyli nie będzie zwężany w kierunku stóp. Bo w takim kiepsko się w nocy przekręcić i „pokokosić”.
Podrzucono mi kilka propozycji, ale finalnie wybraliśmy śpiwór Outwell Campion Lux w sklepie 8a. Inne albo akurat były niedostępne albo cena była za wysoka.
Nie wiem, czy to przypadek, czy tak faktycznie jest, ale zaobserwowałam, że im dłuższy śpiwór, tym niższa temperatura komfortu. Śpiwór Poli ma 195 cm, choć ona sama mierzy nieco ponad 160 cm. Ale wolałam wziąć większy, bo taki posłuży na dłużej. Poza tym krótsze, miały wyższe temperatury komfortu, czyli znowu mogłaby w takim śpiworze marznąć. A w tym przynajmniej będzie jej wygodniej 😀 Ten model udało nam się kupić w promocji za 263 zł.
Talerze, kubki, sztućce i inne akcesoria
Na obóz harcerski trzeba zabrać ze sobą również menażki, sztućce i kubek. Jeśli mieszkasz w dużym mieście to najszybciej i najtaniej takie rzeczy kupisz w Decathlonie. Jeśli nie masz takiej możliwości, ratuje Cię allegro. Tam najkorzystniej kupisz ten zestaw turystyczny harcerski, który zawiera wszystko co potrzebne: kubek, sztućce, talerz i 2 głębokie „miski”, w sam raz na harcerską zupę 🙂 I tu pojawia się pewien problem. Ponieważ większość rodziców zaopatruje dzieci w tych samych sklepach (czytaj: w Decathlonie), na miejscu okazuje się, że Kasia z Marysią co chwilę mylą swoje kubki, a Tomek z Maksem chodzą w nieswoich bluzach, bo mają identyczne. I na dodatek w tym samym rozmiarze! A że szafki w namiotach harcerskich są raczej prowizoryczne, to o pomyłki nie trudno.
Jak oznaczyć ubrania i rzeczy dziecka?
I tu wchodzę ja, cała na biało z pomocną dłonią! A w zasadzie to nawet nie ja, tylko marka Stikets, która produkuje naklejki służące oznaczaniu ubrań i rzeczy dziecka. Do wyboru jest wiele zestawów. Można wybrać taki tylko z naklejkami albo większy, zawierający dodatkowo pieczątkę do oznaczania ubrań. Do zapełnienia rodzic ma 2 linijki tekstu – tyle wystarczy do podania imienia dziecka i numeru telefonu. Można też wybrać czcionkę, jaką chcemy aby wszystkie informacje były napisane. Pola nie chciała mieć swojego imienia, tylko przezwisko i nie chciała podawać swojego numeru. Zresztą nawet, gdyby ktoś znalazł jej rzeczy w swoim namiocie, to i tak nie mógłby do niej zadzwonić, bo dzieciaki na obóz nie mogą brać telefonów z powodów, które podałam na początku. Ale jeśli rodzic decyduje się na zakup zestawu do oznaczania rzeczy dziecka, które będzie użytkowało w szkole np. bidonu, śniadaniówki, czy stroju na wf to podanie nr telefonu może być zbawienne! Osobiście nie oznaczam ubrań Poli do szkoły. Większość rzeczy po niej wystawiam potem na portalach sprzedażowych i po co komuś jej nr telefonu? Co innego w przypadku plecaka, śniadaniówki, czy nakolanników na siatkówkę.
Ale jeśli chodzi o rzeczy na obóz harcerski, to Pola wybrała dla siebie model naklejek ze Spongebobem, co mnie dość rozbawiło. Bo z jednej strony mając 12 lat chce być traktowana jak „dorosła”. Na wakacje zafarbowała sobie włosy, coraz częściej prosi o kawę, chce oglądać filmy 16+. A z drugiej – siada z Tobkiem na kanapie i ogląda z nim Psi Patrol, a do oznaczania ubrań wybiera naklejki z postacią z kreskówki 😀 Ale niech jak najdłużej będzie dzieckiem! Wolę ją w tej wersji niż w wersji „nastolatki”, bo w tej drugiej daje nam momentami mocno popalić.
A wracając do oznaczania ubrań… Pola na wyjazd ma sporo rzeczy kupionych w Decathlonie. Menażki, polar, kurtka przeciwdeszczowa… Na wyjazd „do lasu” raczej nikt z rodziców nie szaleje z wydatkami, bo wiadomo, że po 4 tygodniach połowa ciuchów jak nie większość wróci w takim stanie, że nawet pralka się ich wystraszy! W końcu obóz harcerski to taka trochę szkoła przetrwania i dużo tu zależy od pogody. Im więcej leje, tym skarpetki i spodnie będą brudniejsze. O butach nie mówiąc! Te bardzo często nadają się potem do wyrzucenia! A jeśli jesteśmy przy butach, to Pola na swojej liście ekwipunku na obóz harcerski miała wymienione kalosze. Te chyba najtaniej i najszybciej można kupić we wspomnianym wcześniej sklepie Decathlon. Do wyboru jest kilka kolorów, ale na obóz harcerski preferuje się czarne.
No i tu znowu istnieje ryzyko, że dzieci będą miały te same kalosze! Pola się przyznała, że w zeszłym roku miała z tym duży problem i kilka razy, gdy w pośpiechu dziewczyny musiały wybiec z namiotu w trakcie deszczu, to pomyliły buty i dopiero gdzieś pod drzewem musiały się zatrzymać i je wymienić. Problem polegał na tym, że miały te same modele, ale w różnych rozmiarach 🙂 Więc jedna biegła w za dużych, a druga w za ciasnych 😀 Ale kto by w ciemnym namiocie i to spiesząc się miał czas na zaglądanie do środka kalosza i szukanie rozmiaru? Dzięki naklejkom Stikets mam nadzieję, że Pola uniknie takich nieprzyjemnych sytuacji w tym roku. W jej zestawie ze Spongebob’em jest 8 naklejek do butów, czyli starczy jeszcze na adidasy i klapki, które też ma kupione w popularnej sieciówce.
A co z ubraniami?
Oprócz tego, że na obozie harcerskim wszyscy mają te same bluzy, kurtki, czy buty to wszyscy mają jednakowe mundury (różniące się jedynie ilością sprawności przyszytych do rękawa)! Ale na to też jest sposób, bo w zestawie naklejek od Stikets są specjalne naprasowanki na odzież, które są odporne na pranie w pralce i których nie da się „odkleić”. Wystarczy przykleić ją do ubrania, przeprasować przez specjalną kalkę i gotowe! Tylko pamiętaj, aby wcześniej wyłączyć w żelazku opcję parowania! Ale gdybyś o tym nie pamiętała, to w zestawie znajduje się instrukcja jak prawidłowo naprasować naklejkę, więc bez obaw! Tym sposobem oznaczyłam też Poli śpiwór, bo zwykła naklejka dawała się łatwo odkleić.
Naklejki wykorzystałyśmy za to do oznaczenia jej menażek, kubka i kosmetyków. Dodatkowo w zestawie naklejek Stikets dołączono 2 breloczki, które Pola doczepiła do małego i dużego plecaka. Z jednej strony widnieje tam jej przezwisko, a z drugiej jest kod QR, krótkie hasło SOS oraz oznaczenie producenta. Jeśli ktoś znajdzie jej bagaż i skontaktuje się z marką Stikets, ta będzie pośredniczyła w odesłaniu zguby do właściciela lokalizując go właśnie po kodzie QR i powiązanym z tym adresem w swojej bazie klientów. Sprytne, prawda?
Jak jeszcze zabezpieczyć dziecko na wakacjach?
Zestaw naklejek można powiększyć o opaskę identyfikacyjną na rękę lub zawieszki do kurtki. Poli takie rzeczy nie przydadzą się na obozie harcerskim, ale taka opaska to dobre „zabezpieczenie” na wypadek, gdy dziecko zgubi się na wakacjach w tłumie na plaży lub w obcym mieście. Zresztą o zaletach opasek identyfikacyjnych pisałam kilka lat temu we wpisie „Mamo, gdzie jesteś?„. Zawieszek do kurtki też dla niej nie zamawiałam, bo na kurtkę przeciwdeszczową naprasowałam naklejkę.
Jeśli chodzi o zestawy naklejek to oprócz wspomnianego Spongeboba, do wyboru jest jeszcze motyw Psi Patrol, Hello Kitty, Świnka Peppa, Blaze i mega maszyny, Dora, Shimmer i Shine, Żółwie Ninja, a dla starszych – Harmidon, Batman, Superman, Wonder Woman, Harry Potter.
Można też wybrać zestaw bez bohaterów z kreskówek, za to z motywem zwierząt, instrumentów muzycznych, czy kwiatków. Marka Stikets oferuje też personalizowane plecaki, worki na ubrania (Tobek jest jego posiadaczem), bidony i śniadaniówki. I jeśli nie na obóz harcerski, to takie rzeczy mogą się przydać dziecku w przedszkolu lub szkole.
*Wpis powstał w ramach współpracy z marką Stikets.
