Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Czy da się przygotować na najgorsze?

Dziś wróciły do mnie najgorsze wspomnienia. Te najsmutniejsze i najbardziej ściskające za serce. Pożegnałam naszą prawie 18-letnią sunię. Bardzo długo trzymała się dzielnie i nawet wtedy, gdy miała 16 lat ludzie na spacerze pytali, czy skończyła rok? Ale w ciągu ostatniego roku jej stan zdrowia się bardzo pogorszył. Ostatnie dni były już ciężkie. W oczach miała już tylko smutek..

Z wielkim bólem serca i ściśniętym żołądkiem jechałam z nią dziś do weterynarza. Tyle razy „podnosiła się” po różnych problemach zdrowotnych.. Już kilka razy się z nią żegnaliśmy, a ona jak kot – spadała na 4 łapy i po zastrzyku, czy leku nagle wracało jej zdrowie i energia. Ale wczorajsze zastrzyki niewiele jej pomogły i .. I podjęłam decyzję, że pozwolimy jej odejść. Niech już nie cierpi.. W ciągu tygodnia schudła kilogram, nie chciała jeść, w ostatnich 24 godzinach nie przyjmowała leków.. Wiedzieliśmy od dawna, że kiedyś nastąpi ten dzień. Że jeśli serce samo nie stanie któregoś dnia, to będziemy musieli podjąć decyzję.. Pozwolić jej odejść póki jeszcze nie cierpi tak bardzo albo czekać, aż nadejdzie moment, w którym jej stan się nagle pogorszy i trzeba będzie w środku nocy pędzić do weterynarza, żeby ulżył psu..

Wiedziałam, że stan psa jest kiepski. Wiedziałam, że w końcu nadejdzie ten dzień. I że to nie jest kwestia miesięcy, tylko tygodni, a może dni? Ale na śmierć nie da się przygotować. Nie da się założyć garnituru, wypolerowanych butów i powiedzieć „Okej, jestem gotowa!„. To tak nie działa! Przeżywałam to już 2-krotnie. Prawie 20 lat temu, gdy umierała moja mama i 5 lat temu, gdy umierała nasza córeczka.

Mama chorowała na raka piersi. Zbyt późno zgłosiła się do lekarza i rokowania od początku były kiepskie. Ale mama walczyła i wiele małych wojen wygrywała. Byłam już niby dorosła, kończyłam studia, wiedziałam jaką chorobą jest „nowotwór”.. Miałam swoje plany i wydawało mi się, że mama da sobie radę. Nie podda się i jeszcze długo pożyje. Pamiętam dokładnie gdzie byłam jak dostałam telefon od siostry, żebym wracała do domu. Rano mamę zabrała karetka i miałam po zajęciach na uczelni do niej pojechać. Jechałam do szpitala, gdy zadzwoniła siostra. „Masz jechać do domu, nie jedź do szpitala!”.

Jak myślę o tym po latach, to zastanawiam się jak to się stało, że nie domyśliłam się dlaczego? Może nie dopuszczałam do siebie tej najgorszej myśli? Ale jak weszłam do domu i zobaczyłam tatę, to już wiedziałam..

6 lat temu byłam w ciąży. Czekaliśmy na drugą córeczkę. Sprzeczaliśmy się długo w kwestii imienia. Mężowi nie podobały się moje typy, mi nie podobały się jego propozycje. Pola cieszyła się, że będzie miała siostrę. Urodziłam 2 tygodnie przed terminem. 2 dni przed rozpoczęciem szkoły.. Pola szła wtedy do 1 klasy.. Całą ciążę czułam się świetnie, wszystkie badania były w porządku. A potem urodziłam córeczkę, którą od razu mi zabrali. Dzień po porodzie przetransportowano ją do Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu.

Tego samego dnia wypisałam się na własne żądanie. Pamiętam, że przy wypisie dostałam od lekarza zastrzyk „Żeby nam Pani nie zemdlała po drodze„.. W Prokocimiu lekarz od razu postawił sprawę jasno „Proszę nie mieć nadziei. To kwestia dni„. Wydawało mi się wtedy, że chce nas nastraszyć. Że to jakaś pomyłka! A potem ją zobaczyłam.. Całą owiniętą bandażami, z podpiętymi rurkami.. I nagle okazało się, że to nie pomyłka. Że to faktycznie kwestia dni, a może godzin.. Potem było czekanie na telefon, który nie chciał dzwonić. Mijał dzień, i drugi.. To wyczekiwanie było najgorsze. A potem zadzwonił! I z jednej strony poczuliśmy ulgę. Że to koniec. Koniec jej cierpienia. A z drugiej – pustka w sercu. I morze łez.

Myślałam, że teraz będzie inaczej. Bo to przecież pies, nie człowiek. Że już trochę przeżyłam. Ale pies to przecież też członek rodziny! A do tego był z nami dłużej niż nasze dzieci! Wiem jaki jest jej stan. Widzę te smutne oczy. Tak będzie lepiej. Ale jednak serce pękło po raz kolejny, łzy jak grochy się polały, a w sercu siedzi smutek.. Wróciły wcześniejsze wspomnienia, o których staram się nie pamiętać. Kolejny raz myślałam, że „wiem, jestem na wszystko przygotowana„, a jak przyszła godzina „0” to okazało się, że na godzinę zero nie da się przygotować..

Żegnaj piesku!

Oby jutro zaświeciło słońce!

Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Jak koraliki do prasowania z Ikea zrobiły mi dzień

Jakiś czas temu Tobi przyniósł z przedszkola "miecz" zrobiony z kolorowych elementów. Na pytanie...

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

Inne w tej kategorii

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj