Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Na czym polega dieta sensoryczna?

Pamiętam jak po wizycie z Tobkiem na diagnozie SI pani terapeutka powiedziała, że pełną diagnozę wraz z dietą sensoryczną wyśle mi na maila w ciągu kilku dni. Po tym, co usłyszałam w trakcie diagnozy wiedziałam już, że czeka nas niezła rewolucja w „codzienności”. A jak jeszcze usłyszałam o diecie, to prawie padłam. Tobek ma kilka ulubionych dań. Na niektóre produkty nawet nie spojrzy, a ja mam mu jeszcze zaserwować dietę??  Litości!

Czym jest dieta sensoryczna?

Dietę sensoryczną ustala terapeuta SI. Bierze on pod uwagę przede wszystkim to, z jakimi zmysłami i jakiego rodzaju problemy ma dziecko. To, że nasze dzieci – moje i Twoje, mają problemy ze zmysłem dotyku nie oznacza, że ich dieta będzie taka sama. Dieta sensoryczna tworzona jest dla każdego dziecka indywidualnie, zgodnie z jego potrzebami. To trochę tak, jak z dietą ustalaną przez dietetyka. Dietetyk też ustala ją indywidualnie, biorąc pod uwagę wiele czynników jak problemy zdrowotne, płeć, czy wiek osoby.

Moje dziecko może być nadwrażliwe na dotyk, Twoje – podwrażliwe. I tu już na dzień dobry mamy różnicę. Poza tym z reguły ma się problemy nie tylko z jednym zmysłem. Dla przykładu – moje dziecko może mieć dodatkowo problemy z równowagą i słuchem, a Twoje – np. ze wzrokiem. Terapeuta ustalając dietę, musi brać pod uwagę „całość” problemów, a nie skupiać się na jednym zmyśle. 

Na czym polega dieta sensoryczna?

Dieta to taka dobrze „zbilansowana” dawka bodźców, jakie dziecko potrzebuje do prawidłowego funkcjonowania i rozwoju. I nie są to żadne skomplikowane ćwiczenia. Nie potrzebujesz też do ich realizacji super drogich gadżetów, czy umiejętności. To są po prostu ćwiczenia, które można wpleść w codzienny plan dnia. I najlepiej zrobić to w formie zabawy, tak aby dziecko nie zorientowało się, że „ćwiczy”.

Żeby to lepiej zobrazować, podam Ci kilka przykładów. Wiesz, jak dobrym ćwiczeniem jest skakanie na trampolinie? Dziecko świetnie ćwiczy na nim równowagę, rozwija dużą motorykę oraz czucie własnego ciała (propriocepcję). Zabawa ciastoliną, czy piaskiem – idealne ćwiczenie zmysłu dotyku. Zbieranie muszelek nad morzem, czy kamyczków nad rzeką – ćwiczenie zmysłu wzroku i dotyku. Rozpoznawanie dźwięków – ćwiczenie zmysłu słuchu. 

A teraz sama powiedz, czy to będzie dla dziecka trudne, męczące, czy wykonując zalecenia terapeuty dziecko nawet nie zorientuje się, że ćwiczy?

Obmyślając tajny plan wplecenia „ćwiczeń” w harmonogram dnia, warto pamiętać o tym, że zbyt dużo zajęć w ciągu dnia może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. Dziecko będzie przeciążone, może zacząć marudzić, biegać bez celu, płakać, ale może też się wycofać, zamknąć w sobie i unikać kontaktu z otoczeniem. Tutaj też należy pamiętać o zasadzie – wszystko z umiarem. I co za dużo to nie zdrowo 😉

Jaką dietę sensoryczną ma Tobiasz?

W diagnozie Tobka przeczytałam, że może mieć problemy z samoregulacją sensoryczno-motoryczną w układzie przedsionkowym i dotykowym. I że jest klasycznym typem poszukiwacza sensorycznego (czyli szuka mocnych wrażeń). Dostaliśmy całą listę zaleceń jak np. spędzanie jak największej ilości czasu na aktywnościach na świeżym powietrzu. Jazda na rowerze, na hulajnodze, trampolina, do tego wprowadzenie zabaw z przekraczaniem linii środka, zabawy masami plastycznymi, czy masaże.

Największy wróg – zmysł dotyku

Jeśli chodzi o zabawy związane z dotykiem, to według zaleceń diety powinnam je wprowadzać wtedy, kiedy dziecko ma dobry humor. Stopniowo powinnam je wydłużać, ale bez forsowania dziecka i bez zmuszania. Przed zabawą powinnam poinformować dziecko o tym, co będziemy robić, gdzie i ile razy będę go dotykać.

To, że mamy różne receptory dotyku wiedziałam. Zresztą pisałam o tym w tym wpisie https://opiniemamy.pl/zmysl-dotyku/. Ale nie miałam pojęcia, że każdy z nich powinien być stymulowany! Czyli nie tylko powinnam bawić się z Tobkiem w łaskotki, ale też „dostarczać” mu odczucie ciepła, zimna, bólu, szczypania, kłucia, czy wibrowania. Przy masowaniu też powinnam używać różnych faktur. Nie tylko masować go dłońmi, ale używać także piórek, piłek sensorycznych z wypustkami itp. Przy myciu powinnam używać różnych gąbek, a po kąpieli smarować go kremami albo peelingami. Czesanie włosów i zabawa we fryzjera to też zalecenia z diety sensorycznej. 

Przyznam się, że trudno było mi pamiętać o wszystkim i stosować się od A do Z do zaleceń. Zwłaszcza, że bardzo długo Tobiasz nie pozwalał się dotykać po głowie ręką, nie mówiąc już o czesaniu włosów grzebieniem. Łaskotanie piórkiem też długo było dla niego zbyt trudnym doznaniem. Ale pomału, pomału udało mu się oswoić swoje demony. Trwało to kilka miesięcy. Jedni powiedzą, że długo, inni że krótko. Dla mnie najważniejsze jest to, że widzę różnicę. I że zmiany idą u niego w dobrą stronę!

Zaburzenia SI są czymś, co zostaje na całe życie. I jedyne co można zrobić, to je oswoić i nauczyć się z nimi żyć.

Czy dieta sensoryczna pozwala na jedzenie czekolady?

Pewnie pomyślisz sobie, że to taka zmyłka z tą czekoladą. Bo przecież napisałam wcześniej, że dieta sensoryczna nijak się ma do diety spożywczej. Ale to nie do końca tak jest. Bo czekolada, jak i sam cukier jak wiadomo działają pobudzająco. Jeśli masz więc na pokładzie nadpobudliwe dziecko, powinnaś zwracać uwagę na produkty, które je. Dostarczenie dziecku dodatkowych porcji cukru może jeszcze bardziej je pobudzić i dziecko zacznie marudzić z nadmiaru bodźców.

A czy wiesz, że pobudzająco na organizm działają także cytrusy i imbir? Za to uspokajające działanie mają orzechy, kakao, owsianka, drożdże, kasze, mleko bogate w wit. B1, cynamon, lawenda, wanilia i zioła: bazylia, tymianek, majeranek i melisa.

W tym wpisie korzystałam z :
Kranovitz S. Carol, Nie-zgrane dziecko w świecie gier i zabaw, wyd. Harmonia Universalis, Warszawa, 2012. oraz https://www.rehaclinic.pl

Autorem zdjęcia jest Patrick Fore z Unsplash.

Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Jak koraliki do prasowania z Ikea zrobiły mi dzień

Jakiś czas temu Tobi przyniósł z przedszkola "miecz" zrobiony z kolorowych elementów. Na pytanie...

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

Inne w tej kategorii

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj