Ciężko znaleźć dobre, ale takie naprawdę DOBRE tajskie w Krakowie, więc pomału dochodzę sama do perfekcji w przygotowaniu wszelkiego rodzaju tajskiego jedzenia w domu. Za to nigdy bym nie próbowała konkurowania z prawdziwymi chińskimi pierożkami, choć kiedyś, dawno temu, gdy naszej córki nie było jeszcze na świecie sporo podróżowaliśmy z mężem. Odwiedziliśmy m.in. Chiny i uczestniczyliśmy nawet w warsztatach „chińskiej kuchni”. Robiliśmy tam pierożki, ale niestety dostaliśmy gotowe ciasto, w dodatku wykrojone i naszym zadaniem było tylko przygotowanie farszu i lepienie „uszek”. A nie wiem czy wiecie, że ciasto w chińskich pierożkach jest zupełnie inne niż to nasze. Jest bardziej przezroczyste, bardziej „gumowate”, ale w smaku delikatniejsze i nie tak zapychające. Do tego Chińczycy gotują je na parze w specjalnych koszyczkach i lepią nieco inaczej niż my.
I oto któregoś dnia mąż przypadkowo odkrył w odmętach Internetu, że na krakowskim Kazimierzu otwarto miejsce z prawdziwymi chińskimi pierożkami! Więc zamiast robić w niedzielę obiad w domu, pojechaliśmy na ul. Węgłową 2 do Kantonu Dim Sum House. Trochę się obawiałam, czy będzie tam coś, co zasmakuje 5-latce, bo nie podejrzewałam żeby miała smaka na wołowinę bbq, czy farsz krewetkowy.. Lokal jest nie wielki, w zasadzie ma dwa 4-osobowe stoliki, ale można poprosić o jedzenie na wynos. Oprócz pierożków serwują tam zupę – lokal odwiedziliśmy już kilkukrotnie i za każdym razem trafialiśmy na inną. Można jeść pałeczkami albo sztućcami – jak kto woli, dla dzieci są przygotowane specjalne „kotki”, które nakłada się na końcówki pałeczek i które ułatwiają posługiwanie się nimi.
Tradycyjny zestaw zawiera 8 pierożków, ale można robić miksy i mieszać 4/4. Za każdym razem braliśmy inne smaki i za każdym razem twierdziliśmy, że „te są najlepsze”. Nawet nasza 5-latka zajadała się wersją wegetariańska lub na słodko banan+kokos. Do pierożków w zależności od farszu dostaje się 1 z 3 sosów, ale szczerze mówiąc mi najlepiej smakują bez – jak dla mnie to sos „zabija” trochę prawdziwy smak pierożka.
No i nie mogę nie wspomnieć o przemiłej, fachowej obsłudze, która odpowie na każde pytanie 🙂 Mam wrażenie, że pani obsługująca jest właścicielem „Kantonu„, bo w dzisiejszych czasach trafić na porządnego pracownika, któremu się chce coś więcej, niż siedzieć za ladą i stukać w smartfona – to jak szukanie igły w stogu siana…
I co ważne – ceny nie są z kosmosu 🙂
Więcej informacji o „Kantonie” znajdziecie na ich fanpage’u o tu.
* Zdjęcia – archiwum własne.
Znamy i potwierdzamy, że pierożki są pyszne 🙂