Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Bądź lepszym rodzicem

Obiecałam Ci już jakiś czas temu recenzję tej książki. Ale jej czytanie zajęło mi trochę więcej czasu niż zakładałam. Początek poradnika jakoś mnie nie wciągnął. Miałam wręcz ochotę rzucić książką w kąt. Uznałam, że rozpisywanie się o tym, że nasze dzieciństwo ma wpływ na nasze dorosłe życie to oczywista oczywistość. Żadna tam eureka.. A rozwlekanie tego na kilkadziesiąt kartek to już w ogóle lekceważenie czytelnika, który głupi przecież nie jest!

Ja akurat miałam szczęśliwe dzieciństwo. Nie czuję się „niedopieszczona”, czy zostawiana sama sobie w najmłodszych latach. Nie czuję potrzeby „przepracowania” swojego dzieciństwa na kozetce u psychoanalityka. I być może dlatego początek książki mnie nudził. Ale jak w końcu przebrnęłam przez pierwsze kartki, to potem zrobiło się naprawdę ciekawie! Niektóre fragmenty musiałam nawet przeczytać dwa razy, żeby mocniej je sobie wbić w głowę.

Autorka bardzo dużo pisze o tym, jak nasze zachowanie względem małego dziecka wpływa na jego późniejszą samoocenę, odnalezienie się w grupie, odwagę, empatię, charakter.. W pewnym momencie pomyślałam nawet, że gdybym przeczytała tę książkę zanim zaszłam po raz pierwszy w ciążę, to chyba nie zdecydowałabym się na dziecko! Wychowanie go na dobrego, odważnego, „normalnego” człowieka to tak trudna i odpowiedzialna rola, a po drodze tak łatwo się potknąć, że bałabym się, że mi się po prostu nie uda! I wychowam małego gnojka albo wstydliwego, zakompleksionego Brajanka.. Na szczęście autorka co chwilę przypomina o tym, że każdy popełnia błędy! Nikt nie jest idealny! I nie ma idealnych rodziców! Ale ważne jest, aby błąd wychwycić, umieć się do niego przyznać i postarać się go naprawić.

Ja też popełniałam i popełniam błędy

A że popełniło się błąd, można się uświadomić czytając tę książkę. Podam Ci przykład. I od razu przyznam, że do tej pory też tak robiłam i uważałam, że to jest okej!

Co robisz jak dziecko płacze, bo chce się pobawić Twoimi kluczykami do samochodu? Albo płacze, bo biegnąc upadło i uderzyło się lekko w kolano? Ja w takich sytuacjach często odwracałam jego uwagę, dając np. książeczkę, autko, proponując coś do picia … I bardzo często dziecko faktycznie przestawało płakać, zajmowało się tym, co mu zaoferowałam. Pełny sukces! Tyle, że chwilowy…

A teraz pomyśl o sobie. Wracasz z pracy i opowiadasz mężowi, że jakiś facet wyjeżdżając z parkingu zajechał Ci bezczelnie drogę, prawie w niego wjechałaś, a gość jeszcze na Ciebie nakrzyczał zza kierownicy. A mąż w odpowiedzi mówi: „Zobacz, ptaszek usiadł za oknem„. Jak się wtedy czujesz? Czy mąż wykazał zainteresowanie Twoją złością, czy pokazał, że Twoje uczucia są dla niego nieistotne? No właśnie! To dokładnie taka sama sytuacja jak z dzieckiem! Przecież to jest klasyczne pokazanie „mam Twoje uczucia/ Ciebie głęboko w d…”.

Co dziecko z tego zrozumie? Tyle, że jego uczucia nie są ważne, że nie ma co „pokazywać ich na zewnątrz”. Będzie je tłumiło w sobie. A jak wiadomo, to nie jest dobre, bo skumulowane uczucia w końcu kiedyś będą musiały znaleźć ujście.. Pytanie w jaki sposób dziecko da upust tego, co się mu uzbierało przez długi czas?

Słuchałam kiedyś webinaru Marioli Kurczyńskiej. Jeśli nie znacie tej Pani, to szybciutko lajkujcie ją na fb i czytajcie jej wpisy, książki, ebooki.. to jest naprawdę kopalnia wiedzy dla rodziców! Mówiła, że do wychowywania dzieci nie wystarczy „matczyna” intuicja. Najpierw się trochę oburzyłam, bo przy Poli moja intuicja sprawdziła się perfekcyjnie! Przy Tobku też mnie – póki co – nie zawiodła, wracając chociażby pamięcią do jego problemów z ruchliwością, które mnie niepokoiły, a na które pediatrzy mówili „wszystko jest okej”. Ale jak potem Pani Mariola zaczęła rozwijać temat, to moje oburzenie coraz bardziej słabło. No i na końcu stwierdziłam, że – przynajmniej w przypadku Tobka – ma rację. Bo sama moja intuicja tu nie wystarcza. Potrzebna jest mi też dodatkowa wiedza, której nie uczą na szkole rodzenia. I dlatego też szukam ciągle pomocy albo w Internetach, albo w książkach, takich jak właśnie ta, bo co chwilę „coś”.

Teraz jak wyszliśmy na prostą jeśli chodzi o fizyczność Tobka, to logopedycznie stoimy w miejscu. Tzn. mimo prawie 2 lat Tobek nie mówi nic. Ani mama, ani tata. Wydaje różne dźwięki: ta, to, tam, ko i tym podobne sylaby, ale ciągle nie potrafi powiedzieć całego słowa. Wiem, że niektóre dzieci zaczynają mówić później. Ale są momenty, kiedy kompletnie nie wiem, o co mu chodzi, a on stoi i jęczy i jęczy, a mnie pomału kończy się cierpliwość. Chciałabym mu pomóc. Dać mu to, co chce, ale za chiny ludowe nie wiem o co kaman. Gdyby umiał powiedzieć chociaż „daj, am, sik” to już byłoby prościej. A tak to momentami bawimy się w zgaduj-zgadulę. A ponieważ trwa to już przynajmniej pół roku, to zaczyna być coraz bardziej męczące. Jak słyszę / widzę dzieci w podobnym wieku do Tobka, które potrafią zbudować zdania 2-3 wyrazowe, to dopada mnie jedynie depresja.

I na takie sytuacje mam w głowie to: „Moje najważniejsze przesłanie jest takie, by zaufać dziecku: oddzieli się od was w swoim czasie. Lepiej podążać za nim niż narzucać własne rozwiązania. We własnym tempie dziecko zacznie czołgać się, siadać, ubierać, samodzielnie spać, robić sobie śniadania, a w końcu płacić rachunki.” (P.Perry, str. 212).

Bądź lepszym rodzicem

I w zasadzie to jest taka kwintesencja tej książki – podążaj za dzieckiem, nie bądź rodzicem, który jedynie wydaje polecenia i nakazy. Wysłuchaj, staraj się zrozumieć, daj czas, spójrz na sytuację z perspektywy dziecka. To ostatnie jest chyba dla mnie najtrudniejsze i o tym muszę pamiętać. Już nie raz przekonałam się, że moje nerwy i złość były bez sensu. Bo jak wysłuchałam starszej córki i jej punktu widzenia, czy wyjaśnienia to okazywało się, że nie potrzebnie się wkurzałam.

Czytałam te wszystkie mądre słowa i tak sobie myślałam, że to jest takie proste i ładne na papierze. Ale jak do cholery wcielić to w życie? Jak mam się nie denerwować, gdy spieszymy się rano do żłobka, a Tobek protestuje, bo nie chce ubrać kurtki? Zniżyć się do poziomu dziecka i powiedzieć „Kochanie, widzę, że nie chcesz założyć kurtki, tak? To może ubierzemy bluzę z polara zamiast kurtki? A jak nie to może sweterek w paski?” I co – i jak długo mam tak z nim dyskutować? A jak nie chce ubrać butów, to co – ma wyjść z domu w kapciach? Kto ma rano czas (i cierpliwość) na takie dyskusje? Co robić jak nam się rano spieszy, a po drugiej stronie jest opór? Ech, to całe rodzicielstwo przy Tobku okazuje się jednak dużo trudniejsze niż przy Poli. A mówili mi: „E, przy drugim dziecku to już będzie z górki..

A masz!

Autorka tłumaczy, że dziecko to też człowiek, że nie chce nam robić na złość, tyle że często nie potrafi powiedzieć, czy pokazać swoich uczuć „na zewnątrz”. Dlatego czasem z radości albo ze złości rzuci zabawką, zacznie płakać.. Tobek często właśnie w przypływie dobrej zabawy rzucał czym popadło. Albo uderzał nas z plaskacza w twarz. A na naszą reakcję, że tak nie wolno, że to boli – zaczynał płakać. Chwilę zajęło mi, żeby zrozumieć dlaczego tak robi. I że to jest jego forma pokazywania, że „Wow, ale fajnie!” albo „Nie podoba mi się to, że mnie stąd zabierasz!” A to, co przeczytałam w poradniku utwierdziło mnie w tym, że moje rozumowanie jednak poszło w dobrą stronę. Czyli, że mając rok i waląc matkę z otwartej dłoni w twarz nie robi tego z czystej złośliwości…

To trzeba powiedzieć na głos

Zacytuję Ci jeszcze jeden fragment książki, który w zasadzie jest (kolejną) oczywistą oczywistością. Ale wiecie jak to jest – o wielu rzeczach niby wiemy. Ale dopiero jak ktoś to wypowie na głos, to do nas to dociera. Tak też było z tym cytatem: „(…)nastolatek to etap. Kiedyś się skończy.” My pomału wkraczamy w ten etap i te słowa baaardzo mi się przydały w ostatnim czasie 🙂 Bo nasza 10-latka zaczyna już fikać, pyskować i mądrzyć się. A to dopiero 10 lat!

Wynotowałam sobie jeszcze wiele mądrych słów z książki P.Perry i będę je wrzucała co jakiś czas na fb, żebyś i Ty mogła je sobie wydrukować i przykleić na lodówce. I zerkać na nie, gdy już cierpliwość będzie Ci się kończyć. Wtedy spójrz na te małe karteczki, weź głęboki oddech i .. powinno z Ciebie zejść trochę negatywnej energii! 🙂

Wszystkie przytoczone cytaty pochodzą z książki Philiipa Perry, „Szkoda, że twoi rodzice nie przeczytali tej książki (a twoje dzieci docenią, że ją znasz)” wyd. Agora S.A., Warszawa 2020r. Książkę znajdziecie m.in. w tej księgarni.

Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Jak koraliki do prasowania z Ikea zrobiły mi dzień

Jakiś czas temu Tobi przyniósł z przedszkola "miecz" zrobiony z kolorowych elementów. Na pytanie...

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

Inne w tej kategorii

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj