Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Czy też masz czasem dość?

2 tygodnie, które spędziłam z przeziębionym Tobkiem w domu dały mi mocno w kość. Psychicznie. I nie chodzi tu jedynie o to, że „musiałam siedzieć z dzieckiem”. Albo że zamiast pracować, oglądać seriale, czy czytać książkę musiałam się z nim bawić autami. Chodzi o to, że zostały przekroczone wszelkie moje granice prywatności.

Tobek jest do mnie bardzo przywiązany. Z małymi odstępstwami na „tatozę”, „mamoza” trwa u niego od urodzenia. Nie zaśnie z nikim innym, tylko ze mną. Rzadko prosi Pana Tatę o poczytanie wieczorem bajek. O Poli nawet nie wspominając. Równie rzadko zgadza się, żeby to tata go wykąpał, czy pomógł w ubieraniu. Zdarza się, że jak się razem bawimy i do pokoju wejdzie mąż lub córka, to Tobek ich wygania „Idź stąd!„. Na nic moje tłumaczenie, że to jest niefajne zachowanie, że tak się nie robi, że siostra też się chciała z nami pobawić. On się bawi TYLKO z mamusią i kropka.

Podczas przeziębienia byliśmy razem od rana do wieczora. Przy nim musiałam ugotować obiad, nastawić pranie, powiesić je .. Czasem musiałam też skorzystać z toalety albo wyjść do kuchni zrobić sobie herbatę, nalać szklanki wody albo odcedzić gotujący się makaron. Najczęściej przy próbie opuszczenia Tobkowego pokoju słyszałam „Nieee! Zostań!!! Bawimy się!!”. Na moją odpowiedź, że potrzebuję iść do toalety słyszałam, że „Nie potrzebujesz! Masz się ze mną bawić!„. Nie wiem skąd w nim tyle takiej zaborczości, egoizmu, dyktatorstwa? Zdarzało się, że z wrzaskiem zamykał drzwi zanim podniosłam się z podłogi, stawał w nich i mówił, że nie wyjdę. A jak udało mi się przy wielkim jego darciu się jednak otworzyć drzwi i wyjść, to łapał mnie za spodnie i usiłował „nawrócić” do pokoju. Wisiał na mojej nodze i wrzeszczał jakby nie wiadomo co mu i kto robił..

Czy Tobie też czasem brakuje tlenu?

Często nie mogłam się nawet w spokoju i samotności wysikać. Gdy mąż wracał z Polą do domu wieczorem to przez chwilę mogłam spokojnie pooddychać. Ale gdy przychodziła pora spania, znowu było „tylko z mamusią się położę i tylko mamusia mi poczyta„. Takie osaczenie mnie doprowadziło do tego, że miałam wrażenie, że brakuje mi tlenu. Że nie mam czym oddychać. Przyszedł taki dzień, kiedy od rana wszystko mnie wkurzało! Na szczęście chwilę później Tobek poszedł do przedszkola, bo przeziębienie minęło. Ale pochodził tydzień i znowu wrócił do domu z gilami do kolan i kaszlem. Kolejne kilka dni z nim w domu było takie jak wcześniej. Siedź tu i baw się ze mną.

Nie wystarczało mi już branie głębokich wdechów i wydechów. Nie pomagała też woda z cytryną (o sposobach radzenia sobie z emocjami pisałam już kiedyś). Spokoju i cierpliwości zaczynało brakować. A żyłka coraz bardziej robiła się napięta…

Każde dziecko jest inne

Pola też chorowała, choć dużo mniej. Ale jej wystarczyło dać kredki, kartki lub jakąś książeczkę do kolorowania, ciastolinę i siedziała sobie spokojnie przy kuchennym stole, gdy ja robiłam obiad. Nie było wrzasków o to, że nie siedzę obok. Jak potrzebowałam iść do łazienki, to po prostu szłam. Nikt za mną nie biegł, nie rzucał się na drzwi, żebym ich nie otworzyła. To było zupełnie inne „siedzenie z chorym dzieckiem w domu”.

Nie wiem, czy to kwestia wieku? A może zaburzeń? Czy „trudne dziecko” to kolejny etap w rozwoju? Czy to minie? A jeśli tak, to kiedy? Czy powinnam bardzo brutalnie odciąć pępowinę i na przykład wyjechać gdzieś na tydzień? Pytanie tylko co zastane po powrocie? Czy jeszcze mocniej się do mnie nie „przyklei” w obawie, żebym znowu gdzieś nie zniknęła? Nie mamy babci, czy cioci, która nam pomaga. Nie jesteśmy w tak komfortowej sytuacji, żeby móc zawieźć dzieci na weekend do dziadków i wyjechać sobie romantycznie tylko we dwoje.

Czytałam już takie cudowne rady! Zostaw dzieci u dziadków albo wynajmij nianię i wyjedź sobie z mężem na weekend. Tak powinna robić każda para! Albo wyjedź sama z koleżanką! Zostaw męża, niech zobaczy jak to jest, gdy trzeba zająć się domem i dziećmi! Uwielbiam te „złote rady” matek, które mają dzieci bez zaburzeń i do pomocy dziadków z każdej strony. Które nie wiedzą, że dziecko może nie tolerować łóżka innego niż swoje. Że może zasypiać tylko przy mamie. Albo które źle znosi zmianę rytmu dnia. Które musi mieć mamę w zasięgu wzroku. Rady matek, które nie wiedzą jaki wrzask może wywołać fakt, że dziecko dostało wodę do picia w nie swoim kubku.

Awantura dla awantury

A powodów do wrzasków u nas było ostatnio caaałkiem sporo! Ja włączyłam ekspres do kawy, a nie Tobek. Podobnie z czajnikiem na wodę – przecież on miał włączyć. A że zrobiłam to ja, to nie dość, że chcąc go wyłączyć prawie wylał wodę z czajnika, to jeszcze zaczął się drzeć co najmniej jakby go Indianie obdzierali ze skóry! Mąż wyjechał autem z garażu, a on chciał wsiąść do auta w garażu, a nie przed domem. Zeszłam ze schodów na dół przed nim, a mieliśmy iść równo (powinnam to przecież wyczytać w jego głowie!). Pola sobie nalała do szklanki soku, a przecież sok jest jego! Mąż usiadł obok mnie na kanapie, a sio! Obok mamy może siedzieć przecież TYLKO Tobiś! A ostatnio powodem do awantury stało się to, że jak przychodzę po niego do przedszkola ok. 16:30 to już nie ma słońca!

Z jednej strony rozumiem, że mój 3-latek ma „jakąś wizję” zabawy/ wyjścia na spacer itp. I nie podoba mu się, że ktoś tę jego wizję zaburza innym pomysłem. Ale litości! Przecież nie mogę cały czas ulegać 3-latkowi! W błahych sprawach okej, mogę machnąć ręką dla uniknięcia awantury i na przykład przelać mu wodę do „dorosłej szklanki”. Sama mam swoje ulubione kubki do kawy i ulubione do herbaty. I z jednej strony myślę sobie, że nie mogę ciągle negować syna i stawiać na swoim. Nie wiem, czy przeżyję taką ilość awantur w domu .. :/ Poza tym, co go to nauczy? Że lepiej nie mieć swojego zdania, bo i tak nikt go nie będzie chciał wysłuchać?

Z drugiej jednak strony, czy jeśli ustępuję mu w błahych sprawach – przykład: Usiądź przy stole obok Poli. Ale ja chcę obok taty! Okej, to usiądź obok taty… Czy to nie jest to dla niego znak, że jednak trzeba się upierać przy swoim, bo wtedy będzie tak jak on chce?

Jestem w kropce

I jestem tym jego zachowaniem coraz bardziej zmęczona. Nie przypuszczałam, że wychowanie może być tak trudne. Że dzieci potrafią tak bardzo człowiekowi nadepnąć na odcisk, że odechciewa się żyć. Że może przyjść taki moment, że dziecko zabierze Ci całe Twoje powietrze i Twoją przestrzeń. I chyba nikt, kto tego nie doświadczył, nie jest w stanie zrozumieć, jak beznadziejnie można się wtedy czuć. Po prostu jakby Cię nie było. Ktoś zabrał całe Twoje „ja”. I to ktoś, kto pewnie nie do końca jest świadomy tego co zrobił!

W mądrych książkach piszą „podążaj za dzieckiem”. „Próbuj zrozumieć”. „Daj przestrzeń do rozwoju”. A co z moją przestrzenią? Z moją prywatnością, intymnością w toalecie? Dlaczego nikt nie mówi o próbie zrozumienia uczuć i emocji matki w takich sytuacjach, a tylko wszędzie piszą o dziecku? Przecież matka też jest człowiekiem, a nie tylko matką!

Jak sobie radzić?

Kiedyś jeszcze pomagało mi włączenie wieczorem serialu, poczytanie książki. Ale jak Tobek zasypia przed 21, to szczerze mówiąc nie mam już często siły i ochoty na cokolwiek. Czasem pomaga wyjście na kawę z koleżanką, wygadanie się. Ale bycie mamą trudnego dziecka jest.. trudne! Nikt nie uprzedza, że może być ciężko. Odpalasz internety i widzisz tylko uśmiechnięte mamuśki, często w pełnym makijażu jak rozczulają się nad swoim dzieckiem. Widzisz celebrytki, które chwilę po porodzie wracają do pracy i wyglądają jak milion dolarów. A Ty masz za sobą kolejną noc, kiedy Twoje dziecko budziło się co 2 godziny, rzucało się w nocy po łóżku i darło wniebogłosy. Wyglądasz jak zombie i jedyne o czym marzysz, to iść spać!

Musimy mówić coraz więcej o zaburzeniach u dzieci, bo jeśli my, rodzice tych dzieci będziemy chować się w domach, to temat zaburzeń integracji sensorycznej, spektrum autyzmu, czy ADHD, wciąż będzie kręcił się wokół mitów. Ludzie wciąż będą kojarzyli autyzm z dzieckiem kołyszącym się przód-tył, ADHD z niewychowanym i rozpuszczonym bachorem, a na zaburzenia SI będą mówili, że to „moda” i wymysł terapeutów, którzy chcą od rodziców ściągać kasę. Może jak będziemy o tym mówić głośno, to obalimy te mity? I może ktoś w końcu dostrzeże, że jest to problem, który dotyka zarówno dzieci jak i ich rodziców? Może….

Będę wdzięczna za wszelkie Wasze komentarze i podpowiedzi jak sobie radzicie, gdy już sił brakuje, energia się ulotniła, a do wieczora jeszcze 5 godzin?.. Macie jakieś swoje patenty na wyciszenie się? Doładowanie bateryjek? Wywołanie uśmiechu na twarzy, gdy w środku wszystko się gotuje albo płacz z bezradności wisi Wam na końcu nosa?…

A na koniec przesyłamy Wam buziaczki, bo choć mój zbój potrafi być bardzo trudnym dzieckiem i dać mi mocno w kość, to wiem, że za chwilę przyjdzie do mnie z hasłem „Potulimy się?” jakby nigdy nic..

Moje trudne dziecko ja i Tobiś
Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Jak koraliki do prasowania z Ikea zrobiły mi dzień

Jakiś czas temu Tobi przyniósł z przedszkola "miecz" zrobiony z kolorowych elementów. Na pytanie...

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

Inne w tej kategorii

Komentarze

  1. Jakże potrzebny mi dziś był ten wpis! Szczerze od pewnego czasu sobie nie radzę. Od 3 tygodni mój 5-latek jest w domu, a ja chodzę jak bombabzegarowa i byle drobiazg powoduje u mnie wybuchy złości. Szuqkm dla niego przedszkola, z poprzedniego został wydalony za agresywne zachowania i bicie 🙁 wybuchy złości i niekontrolowanej agresji i to nasz największy problem 🙁
    Zasypianie? Tylko z mamą, koniecznie przytulony, w naszym łóżku ,gdzie co noc przenoszę syna 28kg to jego łóżka ,a wraca po 3 godzinach. Jak uśnie 21 lub po to też mam dość i po prostu padam spać. W domu co chwilę mamo patrz,a mamo pobawimy się , a mamo to czy tamto ,i oczy dookoła głowy bo nie wiem na jaki szalony pomysł może wpaść 5-latek. Ostatnio obcinał sobie włosy nożyczkami ,jak robiłam obiad, wystarczyło 5 min mojej nieuwagi. Jestem już tym strasznie zmęczona, mimo że wychodzę w tygodniu na trening czy z koleżankami w weekend, ale jednak na codzień to bardzo trudne. I niestety nie radzę sobie ostatnio z tym najlet. Pozdrawiam serdecznie

  2. Cześć,
    Jestem mamą trzyletniej Mai.
    Ten post wpadł mi całkowicie przypadkiem w przeglądarce.. Chciałabym Ci napisać, że mam dokładnie tak samo. Słowo w słowo.
    Ale ja aż tak nie analizowałam tego, nie nazwałabym córki że jest trudna, ale może właśnie tak jest.. 🙂 Jak sobie radzę? Nie wiem..
    Zazwyczaj zaciskam zęby i jakoś leci do wieczora- a odpoczywam w pracy…:D W ciągu dnia mało kiedy zdarza się że córka sama bawi się w pokoju, a jak tak już jest to czuję się dziwnie.
    Najgorszy był ostatni okres, córka miała operacje w grudniu i nie mogła przez trzy miesiące wychodzić do miejsc publicznych, do przedszkola- nasze życie opierało się na typowym schemacie dom- praca.
    Ja stosuje zasadę dodatkowych zajęć, Maja chodzi dwa razy w tygodniu na angielski- wtedy sobie siedzę w ciszy na kanapie w szkole językowej i odpoczywam. Ale generalnie staram się stanowczoz achowywać jak robei obaid to robię obiad i tyle. Jak muszę pranie zrobic to tak samo. Jak bardzo chce być ze mną to jej zazwyczaj mówie że ma coś pomóc i wychodzi na to, że przez chwilę ma zajęcie 😀
    Najorsze jest to, że jak jest jeszcze jakiś domownik do pomocy, to dziecko i tak chce mame… 😀

  3. Stawianie granic jest bardzo ważną lekcją dla dziecka. Mama też jest człowiekiem. Potrzebuję jeść, pić, a czasem posiedzieć w ciszy. Dzieci uczą się przez naśladowanie, więc jasne stawianie granic jest po prostu rozsądne. I im szybciej, tym lepiej, bo im starsze dziecko, tym trudniej mu pogodzić się ze zmianami, które nie są dla niego wygodne.
    Jest czas na zabawę a później czas na ugotowanie obiadu. Tłumaczenia i rozmowy: jak nie ugotujesz obiadu, to będziecie głodni. Jak nie pójdziesz do toalety, to nasiusiasz na podłogę. Jak nie zrobisz prania, nie będzie w czym chodzić. Jak nie odpoczniesz, to będziesz zła, rozdrażniona i nie będziesz miała ochoty na zabawę.
    Uleganie i stawianie na swoim jest dość płynne, zależy od sytuacji i kontekstu. Czasami celowo „kłóciłam się” z córką o zielony kubek, żeby pokazać jej, że inni tez mają swoje zdanie, „chciejstwa” i też się liczą, że musimy wypracować jakieś kompromisy.
    Są sytuację, gdzie jest pole do dyskusji i tłumaczeń a są też takie, gdzie wszelkie granice zostają przekroczone i nie ma żadnych rozmow, tylko eksmisja do pokoju. Bo ja też muszę ochłonąć.
    Odnoszę wrażenie, że wszelkie trudności i nieznośne zachowania swojego syna zrzucasz na karb zaburzeń SI. Nie dziwię się, ale może potrzeba Ci spojrzenia z dystansu na sprawę? Bo zdrowe dzieci też przechodzą przez pewne etapy rozwojowe i wkraczają w zachowania, ktore doprowadzają do szału. Trzylatek, który chce stawiać na swoim to normalne. Należy stworzyć mu miejsce na decyzyjność: co chce zjeść, w co się ubrać, jak spędzić czas. Ale musi też nauczyć się reagować na odmowę, bo poza bezpiecznym domem, czekają go relacje z innymi ludźmi. A inni nie będą się cackać: dzieci nie chcą się bawić z zaborczym, awanturującym się rowieśnikiem. Obcy ludzie nie mają obowiązku uszanować, czy w ogóle zdawać sobie sprawę z istnienia problemów rozwojowych Twojego dziecka. Zresztą, chyba każdy ma jakieś „dziwactwa”, sprawy, które sprawiają na trudności i to przede wszystkim my sami musimy nauczyć się z nimi radzić.
    Nie zrozum mnie źle, ja bardzo doceniam, że że końcu szerzej patrzy się na dzieci, że zwraca się uwagę na ich sprawy. Sama jestem wdzięczna, że odkryłam rodzicielstwo bliskości. Ale chyba często w tym skupianiu się na dziecku, żeby było mu jak najlepiej, zapominamy, że ono kiedyś pójdzie w świat i bedzie musiało sobie poradzić. Ciężko się żyje z mentalnością płatka śniegu.

    • Taaak, gdyby dało się dziecku wytłumaczyć, że mamie się chce siku i jak nie pójdzie do łazienki to narobi w majtki to nie byłoby problemu 😀 Ale mój syn w takich sytuacjach po prostu potrafił się wydzierać i mnie zagłuszać jak próbowałam z nim rozmawiać / tłumaczyć… Było ciężko, ale na szczęście ten etap już u nas minął 🙂

  4. Droga mamo dziękuję że piszesz…jestem świeżo po diagnozie SI syn ma nie całe 4 latka .Stwierdzona nadwrażliwość słuchowa potrzebuje dostymulowania czucia głębokiego.Moglybysmy sobie usiąść przy kawie i pogadać tak jak tylko mama trudnego i kochanego dziecka druga zrozumie.Znam wszystko o czym piszesz.Moze temat snu jest tym o czym inni marzą bo syn od 11 m śpi sam w pokoju.Wchodzilam żeby położyć się w łóżku obok ledwie zasnęłam i był ryk.Tak kilka nocy.Pojechalismy z mężem do moich rodzicoe.Wybawil się na wsi.Potem uspilam,położyłam go w łóżeczku w pokoju obok,zamknęłam drzwi i obudziłam się o 7:30 dnia następnego a mały jeszcze spał.Tak zrozumieliśmy że lubi ciszę w nocy.Gdy miał 1,5 roku po wytuleniu polezeniu na moim brzuchu mówił mama tam pokazywał drzwi i wychodziłam.A co z resztą…bywało różnie.Czulam się jakbym nie miała na nic wpływu.To była loteria.Mial rytuały,a mimo to rano raz był uśmiech raz wrzaski i czepianie się każdego drobiazgu.Bardzo trudny czas w wieku 2 lat i dużo lżejszy im jest starszy.Co u nas się sprawdza to dwa długie wyjścia na dwór.Jedno ja drugie mąż.Ma swoje sprawy z tatą od urodzenia.Tata uczy wiedzy,zabaw,majsterkowania.Ja pielęgnacji,samodzielności,komunikacji,konsekwencji.Mojemu dziecku bardzo pomaga to że wszystko wcześniej wie.Np przeczytam ci dwie kartki wierszy a potem idziemy jeść.Dosc szybko opanował sprzątanie zabawek na zasadzie zrobi y segregację to go systematyzuje.Konczy zabawę i od razu sam z siebie odkłada wszystko na miejsce.Wszelkie pojawiające się problemy omawiam gdy jest spokojny.Byl taki czas gdy wyczuł że poświęcam mu więcej czasu i chciał więcej czasu.Postawilam granice.Wieczorem przed snem wytłumaczyłam że rano będę gotowała a ty zajmiesz się zabawa potem razem coś porobimy.Bylo siedzenie pod drzwiami WC i wrzaski kopanie.To mówiłam idę do łazienki co możesz w tym czasie zrobić gdy będę zajęta? I mówił poleżę sobie i poczekam.Po tygodniu stało się norma.Jestem bardzo konsekwentna i zawsze dotrzymuje obietnic.To mu pomaga .Korzystałam z porady psycholog.Nie wszystko działało dlatego poszlam dalej czyli na diagnozę SI.Teraz jest lepiej bo wzmocnienie czucia głębokiego bardzo pomaga mu kontrolować emocje .Zdradzę jeszcze jeden patent działa świetnie.Nie lubię gdy ktoś coś ode mnie rząda.Lubie miła komunikację dlatego nie zgadzam się na krzyki w stylu mamo choć.Mowie powiedz : mamo czy możesz podejść bo chce ci coś pokazać? Zmienia się od razu jego ton głosu i uspokaja się .Mamo kiedy będziesz miała czas.Mamo czy możesz mi pomóc.Najfajniej to wygląda gdy tak ładnie mówi do babci czy dziadka aż miło.
    Nie wiedziałam że syn ma problemy z sensoryka,więc nigdy mu nie odpuszczałam wymagań jakie stawia się zdrowemu dziecku.Jedyna różnica była taka że w jego dobrym okresie pozwalał się prowadzić,potrafiliśmy współpracować i było bardzo miło w domu.A były takie czasy jak święta że z nadmiaru bodźców,świateł,dźwięków, zdarzeń były wrzaski,niszczenie wszystkiego,histerie co godzinę i wymioty.
    Dziś jestem szczęśliwa…bo wiem dlaczego było tak trudno i czuję jak puszcza mi kontrola czujność jaka w sobie nosiłam od dnia jego narodzin nie rozumiejąc dlaczego nie je gdy jest ktoś obok.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj