Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Jak się przygotować do wakacji z małym sensorykiem?

Odkąd jest z nami Tobek nasze wakacje są nieprzewidywalne. Gdy Tobiś miał niecałe 2 miesiące wyjechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Podróż w jedną stronę zajęła nam jakieś 6 godzin i nie było lekko. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że wieczny płacz w samochodowym foteliku spowodowany jest wzmożonym napięciem mięśni u zbója. Dowiedzieliśmy się o tym 5 miesięcy później. Sam pobyt w hotelu i cały tydzień był super, ale podróż tam i z powrotem były koszmarne….

Ale najgorsze i tak było przed nami..

Kolejne wakacje spędzone w Borach Tucholskich to były nasze najgorsze wakacje. O ile podróż jeszcze jako tako minęła, to na miejscu Tobek uskuteczniał wieczne marudzenie i jęczenie. W nocy kiepsko spał, bywało, że wrzeszczał i rzucał się po łóżku. W dzień bywało różnie, ale generalnie całość jego zachowania była taka, że skróciliśmy wakacje o 2 dni, bo mieliśmy serdecznie dość wiecznego jęczenia. Marudził na spacerach, marudził w pokoju, trudno było wyczuć o co mu chodzi. Miałam wrażenie, że co byśmy nie wymyślili, gdzie byśmy nie poszli – nic mu nie pasowało.

A rok później..

Gdy Tobek miał niecałe 2 lata i wydawało się, że jest już lepiej niż było, postanowiliśmy polecieć na wakacje samolotem. Niestety lockdown w 2020 roku pokrzyżował nam plany. Lotniska były zamknięte i z wakacji w Grecji nic nie wyszło. Postanowiliśmy pojechać więc nad Bałtyk modląc się, aby pogoda była dla nas łaskawa… Trochę obawialiśmy się długiej podróży samochodem i tego jak Tobek to zniesie. Mieliśmy tez obawy, czy nie powtórzy się historia sprzed roku i nie będziemy zmuszeni wcześniej wracać? Ale po kilku miesiącach siedzenia w domu potrzebowaliśmy wyjechać. I na szczęście tym razem Tobek był dla nas dużo łaskawszy 😀 Podróż minęła w miarę okej. Przez cały tydzień mieliśmy dobrą pogodę, w okolicy było sporo atrakcji i jedyne co nam się wtedy nie udało, to hotel.

Cały tydzień minął nam mega szybko i przyjemnie i tak naprawdę żałowaliśmy, że musimy wracać. Tobek dzielnie z nami spacerował, stopniowo tez pokonywał opór przed zabawą w piasku i chętnie wchodził do zimnej wody w morzu. Takie zabawy dużo mu dały z sensorycznego punktu widzenia i chyba też przyczyniły się do tego, że wakacje minęły nam w zasadzie bez jęczenia i marudzenia.

Wakacje 2021

W tym roku utrzymaliśmy poprzeczkę z zeszłego roku i postanowiliśmy polecieć samolotem. Tobek jest dzieckiem wrażliwym słuchowo – słyszy śmieciarkę za oknem, samolot nad budynkiem i jest wyczulony na głośne dźwięki. Dlatego trochę obawialiśmy się lotu.. Przy każdej nadarzającej się okazji wspominaliśmy, że na wakacje polecimy samolotem. I naprawdę dużo o tym opowiadaliśmy! Tłumaczyliśmy wszystko, całą podróż po kolei. Zaczynając od tego, co trzeba będzie spakować do walizki, na atrakcjach w hotelu kończąc.

Mówiliśmy, że najpierw pojedziemy autem na lotnisko. Na dużym parkingu zostawimy samochód, ale auto będzie na nas czekało! To było ważne, bo Tobiś lubi wiedzieć, że coś nie zniknie, ktoś mu czegoś nie zabierze, że to „coś” czymkolwiek by było – arbuzem, zabawką, czy tatą 😉 – będzie na niego czekać! Opowiadaliśmy, że samolot jest duży, że każdy będzie miał tam swoje miejsce, że trzeba będzie zapiąć pasy.. Na hasło, że polecimy wysoko, Tobek za każdym razem odpowiadał „A ja wolę polecieć w dół„..

Na ratunek Kicia Kocia…

Planowaliśmy wycieczkę na lotnisko, ale niestety albo pogoda była nie bardzo albo Pan Tata musiał być w weekend w pracy. Jednym słowem nie udało się. Temat samolotu przybliżyła Tobkowi trochę „Kicia Kocia na lotnisku„. Opowiadaliśmy zbójowi, że najpierw trzeba będzie oddać walizki na taśmę, przejść przez bramkę ze światełkiem, że może być dużo ludzi i musi się trzymać mamy albo taty za rękę. Gdybyśmy wybierali się pociągiem, pewnie pojechalibyśmy wcześniej na dworzec pokazać zbójowi jak z bliska wygląda prawdziwy pociąg. Takie wycieczki oswajają dziecko z tematem i dają nadzieję, że gdy przyjdzie ten faktyczny dzień, dziecko nie będzie tak bardzo zestresowane nową sytuacją i nowym miejscem.

Pierwsza podróż samolotem kicia kocia
Pierwsza podróż samolotem kicia kocia na lotnisku środek

Nie mamy w swojej biblioteczce, ale wiem, że jest też „Kicia Kocia w pociągu” i „Kicia Kocia na plaży„. Obie mogą się przydać przed wakacjami 🙂

Jak przygotować dziecko do pierwszego lotu samolotem?

Moja „podręczna torba” chyba jeszcze nigdy nie była tak wypchana 🙂 Zabrałam ze sobą tę, którą dawno temu kupiłam jako torbę do wózka (polecałam ją w jednym ze starych wpisów). Jest pojemna i ma dużo kieszonek, dzięki czemu szukając czegoś nie grzebie się w niej jak w worku na śmieci. Miałam więc zapasowe majtki, spodenki i koszulkę Tobka. To na wypadek, gdyby się oblał piciem albo zachciało mu się sikać w trakcie startu. Na awarię miałam nawet ze sobą pieluchę! Zabrałam też bluzę i długie spodnie, gdyby w samolocie było zimno. Miałam też lizaki dla dzieci i gumy dla nas na początek podróży. Przy starcie i lądowaniu często zatykają się uszy, dobrze jest dać wtedy dzieciom coś do picia lub do jedzenia. Zatkane uszy to nic przyjemnego, warto się przed tym zabezpieczyć. Chusteczki mokre i zwykłe zawsze się mogą przydać, prawda? Oczywiście też je miałam 😀

Zabierzcie coś nowego!

Gdy pierwszy raz lecieliśmy z Polą do Turcji przeczytałam gdzieś, że jadąc z dzieckiem w długą podróż warto zabrać ze sobą jakieś nowe książeczki, zabawki, bo tym maluch z pewnością się zainteresuje. Pola jest już duża i na czas lotu zabrała ze sobą nową książkę. Tobkowi kupiłam książeczkę z naklejkami (lubi odklejać i przyklejać), kolorowankę (nie przepada za rysowaniem, ale uznałam, że ponieważ dawno w domu nie używaliśmy kredek, to może akurat się nimi zainteresuje? Ups, niestety moje podejście się nie sprawdziło..), nowe autko i nową książeczką z naklejkami wielokrotnego użytku z autami. Zresztą aut wzięłam z domu kilka, bo układanie ich w korku, ustawianie na „parkingu” lub po prostu puszczanie do kogoś to ulubiona zabawa Tobka.

Wakacje z dziećmi w samolocie

Pamiętam, że na pierwszą podróż samolotem kupiłam Poli zestaw gumowych zwierzątek. Bawiłyśmy się nimi w samolocie na rozłożonym stoliczku. Krowa witała się z żyrafą, słoń uciekał przed pieskiem.. I tak minęła nam wtedy duża część lotu. Tobek też lubi zwierzątka, ale jednak auta wygrywają ze wszystkim!

Część zabawek powędrowała do małego plecaczka, który Tobiś dostał w spadku po siostrze. Kicia Kocia też wsiadała do samolotu z plecaczkiem, w którym miała króliczka. Chciałam, żeby Tobek podczas całej podróży czuł się jak „najbezpieczniej”. Stąd też pomyślałam, że fajnie będzie jeśli uda się „odtworzyć” to, co znał z książeczki. No i fakt, że będzie miał przy sobie coś co dobrze zna (autka, plecak) powinny też wpłynąć na niego „uspokajająco”.

Pierwsza podróż samolotem plecaczek i kotek

Jednak podstawą, o której starałam się nie zapomnieć były słuchawki wyciszające. Najbardziej obawiałam się tego, że w samolocie będzie dla Tobka za głośno, będzie się darł wniebogłosy i pasażerowie nas znienawidzą! A zbój potrafi się drzeć naprawdę długo… Myślę, że połowa 3-godzinnego lotu byłaby zagrożona..

Pierwsza podróż samolotem na lotnisku
Lotnisko Katowice-Pyrzowice.

Dzieci mają różnego rodzaju zaburzenia i lęki. Mój syn wiele swoich lęków już wypracował, ale terapeutka uprzedzała mnie, że „starzy wrogowie” mogą wrócić. Mogą też pojawić się nowe problemy.. I trochę się bałam się, czy w tej nowej sytuacji, w nowym miejscu nie wyskoczy nam właśnie „coś nowego”? Czy nagle w trakcie startu Tobek nie zapragnie „potulić się do mamusi” i nie będzie chciał zapiąć pasów? Czy nie zacznie w złości kopać nogami pasażera przed sobą? A co jak zachce mu się siku, a nie będzie chciał załatwić się do samolotowego sedesu bez nakładki? W głowie miałam setki czarnych wizji i starałam się przewidzieć jak najwięcej myśląc, że uda mi się do tych „nieprzewidzianych” sytuacji przygotować.

Ale chyba tylko dobre wróżki są w stanie wszystko przewidzieć! Mi się nie udało.. Nie brałam pod uwagę tego, że czekając na lotnisku na autobus Tobek zacznie wołać, że chce do domu. Że nie chce na wakacje i że do żadnego autobusu nie wsiądzie.. Jeszcze nie byliśmy w samolocie, a już zaczynało robić się nerwowo.. Do autobusu wsiedliśmy na samym końcu, trochę ciągnąc go na siłę. Na szczęście ktoś zwolnił miejsce siedzące i Pan Tata usiadł z Tobkiem na kolanach. Zobacz jaki tam jest wielki samolot! Spójrz, tam stoi samochód i świeci mu się na dachu żółte światełko! Staraliśmy się całą drogę go zagadywać i nawet nam to wychodziło.

Ale jak tylko wysiedliśmy z autobusu na płytę lotniska, Tobek stanął jak wryty. Chyba szum odpalonych silników go zaskoczył! Ale na taką sytuację byłam przygotowana i raz dwa założyłam mu słuchawki wyciszające. I jakby mi ktoś dziecko podmienił 🙂 Tobiś wszedł do samolotu dzielnie, usiadł przy oknie, zajął się lizakiem i obserwacją tego, co było za oknem. Kazał sobie zapiąć pasy i siedział na swoim miejscu podekscytowany, ale nie zdenerwowany. Wystartowaliśmy „bez bólu” i w zasadzie podróż minęła całkiem okej. Trochę się zbój bawił autami, trochę nową książeczką z naklejkami. Kilka razy zmieniał miejsce i w zasadzie nie licząc tragedii jaka się rozegrała, gdy Pan Tata poszedł do łazienki, to można by powiedzieć, że pierwsza podróż samolotem minęła nam świetnie!

Na lotnisku kupiliśmy też małą butelkę wody dla Tobka i herbatniki. Z domu zabrałam bidon i przed wejściem do samolotu przelałam wodę do bidonu. Tobek pijąc ze szklanki, czy z butelki często oblewa się piciem, dlatego wolę jak pije przez słomkę. W samolocie to na pewno była bezpieczniejsza opcja. Herbatniki w zasadzie średnio się przydały, bo chyba z nadmiaru emocji Tobek wcale nie był głodny i tak naprawdę od obiadu, który zjedliśmy w domu w południe do śniadania następnego dnia w hotelu nic nie zjadł. Ale wychodzę z założenia, że dziecko jeśli nie chce jeść, to w niego nie wmuszam.

Nowe miejsce, nowe bodźce – co robić?

Jeszcze na lotnisku i potem przez pierwsze 2, 3 dni Tobek robił coś, czego nigdy wcześniej nie robił. Wkładał sobie 2 palce do buzi! Początkowo reagowałam i wyjmowałem je z buzi. Ale potem przyjrzałam się bliżej w jakich sytuacjach tak robi i – odpuściłam. Przypomniałam sobie słowa terapeutki, że dziecko samo dostarcza sobie bodźców jakie potrzebuje. Byliśmy w nowym, obcym miejscu! Spaliśmy w innym niż w domu łóżku, jedliśmy w dużej, głośnej restauracji pełnej obcych ludzi, uwijających się kelnerów i mnóstwa zapachów.

Na wyciągnięcie ręki był basen, zjeżdżalnie, plac zabaw – mnóstwo „nowości”! I chyba Tobek potrzebował po prostu się dostosować, przyzwyczaić do takiego nawału „inności”. Całe szczęście, że robił to w ten sposób, a nie tak jak 2 lata wcześniej – jęcząc i rzucając się w nocy po łóżku z płaczem, czy marudząc na każdym kroku. Wkładał sobie te palce do buzi na kilka minut w różnych momentach. Jak chciał coś powiedzieć, wyciągał je. Po 2, 3 dniach przestał. Po prostu. I tak sobie myślę, że te palce w buzi dawały mu chyba większe poczucie bezpieczeństwa, niż trzymanie mnie, czy męża za rękę.

Co jeszcze zabrać ze sobą?

Zawsze zabieram ze sobą pół domowej apteczki jak nie całą 🙂 Leki przeciwbólowe, coś na wypadek bólu gardła, biegunki, plastry, coś do dezynfekcji i – koniecznie krem UV dla nas, dla dzieci i coś po opalaniu. W jednym z wcześniejszych wpisów znajdziesz moją listę „must have” domowej apteczki. Możesz ją pobrać i sprawdzić, czy jesteś przygotowana na każdą ewentualność. Choć najlepiej by było, gdyby nic z tej listy nie było Wam potrzebne podczas urlopu!

Podsumowanie

Wbrew moim obaw, pierwsza podróż samolotem Tobka jak i cały pobyt w hotelu obyły się bez większych problemów i zaskakujących, niemiłych sytuacji. Najbardziej bałam się lotu i tak naprawdę, gdy wylądowaliśmy to odetchnęłam z wielką ulgą. A na miejscu Tobiś mnie zaskoczył kilkukrotnie, ale pozytywnie!

Jeśli mogę Ci coś jeszcze doradzić, to względny spokój 🙂 W naszym przypadku najgorętszy moment to czas na lotnisku, tuż przed wejściem do autobusu, który miał nas zawieźć do samolotu. Tobiś wtedy protestował, chciał wracać do domu, nie chciał jechać autobusem. Być może gdybyśmy zachowywali się wtedy nerwowo, przepychali się w tłumie pasażerów „byle szybciej do samolotu”, to wyszło by inaczej. A tak – przepuściliśmy większość podróżnych, staliśmy jak najdłużej przy oknie i patrzyliśmy, czy jakiś samolot nie ląduje/ startuje. Obserwowaliśmy jak inni wsiadają do autobusu, jak przejeżdżają „schodki”.. Wsiedliśmy do autobusu na samym końcu, bez przepychanek, bez stania w kolejce. I kurcze, udało się! Trzymam kciuki, żeby i Twoje wakacje były udane!

Zdjęcie główne HiveBoxx / Unsplash.

Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Jak koraliki do prasowania z Ikea zrobiły mi dzień

Jakiś czas temu Tobi przyniósł z przedszkola "miecz" zrobiony z kolorowych elementów. Na pytanie...

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

Inne w tej kategorii

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj