Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Blog dla rodziców nie tylko małych dzieci

Jak wygląda diagnoza integracji sensorycznej?

Na diagnozie SI byłam z synem dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy miał 18 miesięcy, drugi raz gdy miał skończone 2 lata. Każda diagnoza integracji sensorycznej wyglądała inaczej. Na obu byłam prywatnie, za obie płaciłam. Za pierwszą o ile dobrze pamiętam 120 zł, za drugą – 320. Pierwsza trwała godzinę, druga w sumie trzy i pół.

Dlaczego poszłam na diagnozę SI?

Mój syn od urodzenia był trudnym dzieckiem. Domagał się cyca co godzinę, dwie. Dużo płakał. Nie tolerował jazdy autem dłuższej niż 10 minut. Gdy przyszło nam jechać w dłuższą trasę niż do najbliższego sklepu, darł się i zanosił płaczem tak, że nie raz musiałam zjeżdżać na pobocze i go uspokajać. Wolniej się rozwijał, na co pediatrzy twierdzili, że „jest duży, ma czas”. Nie chciał się przytulać. W nocy źle sypiał. Do północy jeszcze jako tako, ale potem zaczynały się jazdy. Pobudki co godzinę, dwie.

Jeśli nie dostał cyca – rzucał się po łóżku, kopał nas jeśli spał z nami, a jeśli spał w łóżeczku zdarzało się, że uderzał głową o szczebelki. Wydzierał się przy tym tak, że gdybyśmy mieszkali w bloku, na bank mielibyśmy przynajmniej raz w tygodniu opiekę społeczną na głowie.. Zresztą więcej o tym pisałam w starym wpisie o różnicach między Polą, a Tobkiem i w tym, w którym żaliłam się na ciężkie noce.

Gdyby Tobiś był moim pierwszym dzieckiem, pewnie uznałabym, że „dzieci takie są”. Posłuchałabym pediatrów (bo przecież oni znają się na dzieciach lepiej niż ja) i czekałabym, aż syn „z tego wyrośnie”. Ale na szczęście miałam porównanie do starszej córki i widziałam, że coś jest nie tak. I że rozwój Tobka nie przebiega prawidłowo. Puszczałam mimo uszu komentarze rodziny, że „z chłopcami jest trudniej i tak już jest.”

Najpierw pomógł nam fizjoterapeuta, który od razu skierował nas na rehabilitację ze względu na wzmożone napięcie mięśni. A potem.. Potem nie było już tak łatwo. Zasugerowano mi konsultację z terapeutą integracji sensorycznej. Chociaż mieszkam w dużym mieście, długo szukałam takiego, który diagnozuje małe dzieci. Jak mówiłam, że syn ma 18 miesięcy to w większości placówek słyszałam, że powinnam poczekać co najmniej do momentu, aż skończy 2 lata, a najlepiej 4. A ja byłam już naprawdę wykończona! Tymi zarywanymi nocami, ciągłym jęczeniem w ciągu dnia albo płaczem… Na hasło, że mam czekać jeszcze co najmniej pół roku chciało mi się płakać!

Pierwsza wizyta

W końcu usłyszałam w pewnej prywatnej poradni, że jedna z terapeutek przyjmuje tak małe dzieci! Czyli jest światełko w tunelu! Umówiłam się i pojechałam tam jak na zbawienie.

Spotkanie trwało godzinę, w trakcie której Tobiś bawił się zabawkami na dywanie, a ja odpowiadałam na pytania terapeutki i opowiadałam o tym, co mnie niepokoi. Miła pani wszystko notowała na kartce, słuchała i czasem zadawała jakieś pytanie pomocnicze. A ja opowiadałam o kiepskich nocach, przygodach z jazdą autem, tym, że Tobiś nie chce brać nic do ręki co ma fakturę, nie lubi być przytulany i nie jest w stanie stanąć bosą stopą na dywaniku w łazience. I że jak tylko wejdziemy w galerii handlowej do sklepu odzieżowego – wpada w spazmy. Że reaguje na każdą przejeżdżającą obok śmieciarkę, motor i lecący nad głową samolot. I nic nie mówi, nie potrafi naśladować żadnego zwierzęcia i nawet nie wydaje żadnych dźwięków.

diagnoza integracji sensorycznej zmysł dotyku
Dłonie, stopy i głowa to były najbardziej wrażliwe części ciała Tobiaszka.

Po godzinie usłyszałam, że – no cóż, taki typ mi się trafił. Że wyrośnie z tego. A jak mam problem z wyjściem do galerii, to po prostu nie powinnam z nim chodzić na zakupy. Tak samo jak jeździć z nim autem! Jedyne co zaniepokoiło terapeutkę, to fakt, że podczas tej godziny Tobiś nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Zaleciła więc wizytę u logopedy. I to by było na tyle.

Cóż, wyszłam stamtąd jak zbity pies. Nie tego się spodziewałam! Liczyłam na pomoc, jakąś wskazówkę co robić, dobrą radę. A nie usłyszałam w zasadzie nic nowego.

Diagnoza integracji sensorycznej zabawa klockami

Druga wizyta

Gdy Tobiś skończył 2 lata pani w żłobku zasygnalizowała mi, że powinnam udać się z nim do specjalisty, bo niektóre jego zachowania mogą wskazywać na zaburzenia ze spektrum autyzmu. Nie powiem, żeby mnie to zaskoczyło. Tobek miał sporo „dziwnych” zachowań i gdzieś po cichu podejrzewaliśmy z mężem, że mogą one wskazywać na autyzm. Pani w żłobku podpowiedziała mi też, że zacząć mogę od diagnozy SI i powiedziała, do kogo mogę się udać. Na moje słowa, że już byłam na diagnozie i nic nie stwierdzono, powiedziała mi, żebym poszła jeszcze raz. Ale tylko i wyłącznie do Pani Asi z Famigi. Bo ona na pewno nam pomoże. No więc poszłam.

Tym razem diagnoza wyglądała zupełnie inaczej. Bałam się jej trochę, bo miesiąc wcześniej odwiedziłam z Tobkiem poradnię logopedyczną, polecaną przez mamy w Internetach. Niestety nie udało nam się spotkać z polecaną specjalistką, bo przebywała na urlopie macierzyńskim i umówiono nas z inną. Byliśmy u niej dwa razy i była to totalna porażka. Pani bardzo szybko zmieniała zabawy nie patrząc na zachowanie dziecka. Na siłę próbowała namówić go na wykonywanie zadań, na które nie miał ochoty. Wszystko odbywało się w atmosferze nacisku i potem płaczu Tobka. W połowie pierwszej wizyty w końcu wstał z dywanu i podszedł do drzwi próbując wyjść z gabinetu. Wisiał z rykiem na klamce, aż do momentu kiedy powiedziałam, że okej wyjdziemy, ale musi ubrać buty. Pani nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Chciała jeszcze wymusić na Tobku wykonanie kolejnych zadań, ale powiedziałam jej, że to nie ma sensu i że syn ma po prostu dość.

Gdy przyszliśmy na kolejną wizytę, już przed budynkiem Tobek zaczął płakać i uciekać. Musiałam go wnieść na rękach do gabinetu, bo ewidentnie miał złe skojarzenia z wizytą u logopedy i wcale nie miał ochoty tam wchodzić. Na szczęście pierwsze zabawy zaproponowane przez Panią spodobały mu się i płacz zniknął. Ale po kilkunastu minutach, znowu wisiał na klamce i wył i tym razem też wizyta musiała zostać skrócona.

Jak wyglądała diagnoza integracji sensorycznej?

Podobnie było z wizytą w Famidze. Stanęliśmy przed obcym dla niego budynkiem i zaczął się płacz i ucieczka. Tobek wtedy jeszcze nic nie mówił, choć 2 lata skończył 2 miesiące wcześniej. Do płaczu dochodziło jeszcze jęczenie i lament. Wniosłam go w końcu na rękach i żeby go uspokoić, zagadywałam go idąc korytarzem do sali, w której byłam umówiona z Panią Asią. Nasza wizyta była poprzedzona prawie półtoragodzinną rozmową telefoniczną kilka dni wcześniej, podczas której odpowiadałam na pytania Pani Asi.

A pytała o przebieg ciąży, zażywane leki, choroby, choroby w rodzinie, przebieg porodu i rozwój Tobka w pierwszych miesiącach życia. O to, jak był karmiony, czy chodzi do żłobka, jak reaguje na inne dzieci, co lubi, czego nie lubi. Jaki ma charakter – czy jest pogodny, wrażliwy, wesoły, spokojny, czy ruchliwy? O zażywane przez Tobka leki, ewentualne pobyty w szpitalu, o sytuację w rodzinie, w domu, o rodzeństwo. Pytała też o wcześniejsze ciąży i porody. Z góry uprzedziła mnie, że niektóre pytania mogą wydać mi się dziwne lub intymne. Jeśli nie będę chciała na któreś odpowiedzieć, mogę je przemilczeć. Rozmowa telefoniczna odbyła się w dogodnym dla nas obu terminie. Czyli o godzinie 21szej 🙂

Drugi etap diagnozy integracji sensorycznej odbył się już z udziałem zbója właśnie w Famidze. Przez 2 godziny Pani Asia bawiła się i obserwowała syna. A ten po początkowym buncie, rozkręcił się tak, że nie chciał wyjść 😀 A to chyba najlepsza rekomendacja dla terapeutki!

Co takiego robiła Pani Asia?

Uprzedziłam ją o tym, że Tobek po marnych doświadczeniach z logopedką, raczej nie będzie chętny do współpracy. Pani Asia się tym nie zraziła 😀 I powiedziała, że w takim razie możemy zacząć sami bawić się w sali, a jak przyjdzie właściwy moment to ona się włączy do zabawy. I tak też było. Na początek wsadziłam go do dużego basenu z kulkami, a Tobek zaczął rzucać kolorowymi piłeczkami w moją stronę. On do mnie, ja do niego. W pewnym momencie do zabawy włączyła się Pani Asia, która wrzucając piłkę do basenu wołała „bam”. Tobek o dziwo nie zaprotestował i ku mojemu zdziwieniu zaczął rzucać piłeczki też do Pani Asi. I tak nić sympatii została zawiązana 🙂

Przez kolejne 2 godziny Tobek wykonywał różne ćwiczenia i zabawy jak np. skakanie po kolorowych kołach, chodzenie po torze przeszkód, po ławeczce, bawił się też gumkami- recepturkami i dotykał materiałów o różnej fakturze. Jeśli na jakieś ćwiczenie nie miał ochoty, Pani Asia nie naciskała, tylko proponowała inną zabawę. Podczas zabawy zadawała mi dodatkowe pytania albo informowała mnie po co robi dane ćwiczenie, albo co wnioskuje bo zachowaniu Tobka w danej chwili. Starałam się wszystko notować w głowie. Ale tych informacji było tak dużo, w większości wszystko było dla mnie nowe i finalnie w głowie miałam jeden wielki chaos! Na szczęście po diagnozie jaką dostałam kilka dni później na maila udało się jakoś poukładać sobie większość wiedzy w głowie.

Powiem Wam jeszcze jedną rzecz, która miała miejsce podczas diagnozy, bo to był dla mnie mega szok! Tobek boi się huśtawek do tego stopnia, że nie może patrzeć jak ktoś się na nich huśta. A w Famidze, dał się położyć w bocianim gnieździe i pohuśtać! I ten jego milowy krok może świadczyć o tym, że poczuł się w tym miejscu dobrze, bezpiecznie i że terapeutce świetnie udało się nawiązać z nim więź. Poczułam wtedy, że to była naprawdę dobra decyzja, żeby tu przyjść. Że w końcu ktoś wie jak podejść do mojego dziecka i w końcu dowiem się, co się dzieje z moim synem i jak mogę mu pomóc.

Trzeci etap diagnozy

Kilka dni po wizycie w Famidze, dostałam na maila diagnozę. 7 stron A4. Wiedziałam już, że syn ma jakieś zaburzenia, bo to wyszło już podczas obserwacji Tobka. Ale teraz mogłam na spokojnie przeczytać z czym syn ma problemy i co mogę z tym zrobić.

Orientacyjna ocena procesów przetwarzania sensorycznego składała się z kilku części. Na początku znalazło się podsumowanie wywiadu ze mną, czyli rodzicem. Potem mogłam przeczytać wyjaśnienie, czym jest integracja sensoryczna i opis zachowania Tobka podczas diagnozy. Na końcu znalazły się wskazówki do terapii, wskazówki do pracy w domu i w placówce oraz dieta sensoryczna (czym jest dieta pisałam w jednym z wcześniejszych postów). Całość zajęła 7 stron. Dużo.

diagnoza integracji sensorycznej na piśmie

Za drugą diagnozę integracji sensorycznej zapłaciłam zdecydowanie więcej niż za pierwszą. I bardzo żałuję, że w ogóle na tę pierwszą poszłam! Poradnia niby polecana w Internetach, ale co z tego, skoro nie dostałam tam ani jednej mądrej rady, czy wskazówki. Za to poczułam się olana od stóp do głów. Dziś jestem już dużo mądrzejsza w temacie integracji sensorycznej i mogę jedynie przypuszczać, że osoba, która podjęła się diagnozy Tobka, nie była przygotowana do diagnozowania tak małych dzieci. Bo tak naprawdę diagnozę wykonuje się faktycznie u dzieci powyżej 4 rż.

Ale u młodszych dzieci można przeprowadzić diagnozę wstępną, która daje podstawy do podjęcia terapii! A dzięki temu rodzic może zacząć z dzieckiem terapię, jeśli nie w poradni to chociaż w domu, w formie zabawy. Tak jak ja robiłam w przypadku Tobka! Gdybym czekała z nim aż skończy 4 lata, to dziś bylibyśmy jeszcze w lesie! Być może Tobiś nadal by nie mówił? I dalej bałby się włożyć rękę do piaskownicy i dotknąć jedzenia? A tak to dziś jest już po terapii. Nie ma problemu z bieganiem boso po trawie, przytula pluszowe misie, bawi się ciastoliną, przykleja naklejki i mówi!

Diagnoza integracji sensorycznej zabawa piaskiem kinetycznym
Długo Tobiś nie chciał się bawić piaskiem kinetycznym, bo nie lubił mieć brudnych rąk.

Diagnoza integracji sensorycznej – 3 etapy

Dziś już wiem, że prawidłowa diagnoza integracji sensorycznej powinna składać się z 3 etapów, których niestety nie było w trakcie pierwszej diagnozy Tobka:

  1. Wywiad z rodzicem.
  2. Obserwacja dziecka.
  3. Omówienie diagnozy.

Jeśli będziesz wybierać się gdzieś na diagnozę integracji sensorycznej, nie pozwól, żeby Cię olano i potraktowano jak nas za pierwszym razem! I nie daj sobie wmówić, że u małego dziecka nie przeprowadza się diagnozy. Mój syn zaczął terapię mając nieco ponad 2 lata i skończył ją po 9 miesiącach. Terapeutka uznała, że co mogła to zrobiła. Że syn zrobił tak duży postęp, że nie potrzebuje dłużej terapii. W naszym przypadku wszystko się udało. Trafiliśmy na świetnego specjalistę na diagnozie (nie mówię o tej pierwszej ;), a potem trafiliśmy do Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej na fantastyczną Panią Psycholog, będącą jednocześnie terapeutką SI. Gdyby nie prawdziwi specjaliści, z cudownym podejściem do małego człowieka, nie wiem na jakim etapie rozwoju byłby dziś mój mały Tobiś. Cieszę się, że tak nam / mu się udało! I trzymam kciuki, żeby i na Waszej drodze pojawiła się odpowiednia osoba!

Diagnoza integracji sensorycznej razem z dzieckiem
Kiedyś przytulenie Tobka graniczyło z cudem.. Za to teraz nadrabia te pierwsze miesiące bez przytulasków i przytula się przy każdej okazji 🙂

Anna
Annahttps://opiniemamy.pl
Na pokładzie Pan Mąż, 12-latka wkraczająca w okres dojrzewania oraz 4-latek z zaburzeniami integracji sensorycznej. Stosując rady specjalistów i własne, domowe patenty staram się mu pomóc w lepszym funkcjonowaniu. Dzielę się tą wiedzą, bo być może Twoje dziecko też nie jest książkowym ideałem? A może po prostu też mieszkasz w Krakowie i chciałabyś skorzystać z moich krakowsko-rodzicielskich rad? Chodź, zapraszam! Miejsce zawsze się znajdzie!

Podobne wpisy

Majówka 2024 za granicą

Najnowsze

Jak koraliki do prasowania z Ikea zrobiły mi dzień

Jakiś czas temu Tobi przyniósł z przedszkola "miecz" zrobiony z kolorowych elementów. Na pytanie...

Wakacje z dziećmi – czym się kierować przy wyborze...

No właśnie. Czym się kierować wybierając hotel, gdy na wakacje jedziemy z dziećmi? A...

Najpiękniejsza bajka o miłości dla dzieci

To jest absolutnie najpiękniejsza książka o miłości! Kupiłam ją jakiś czas temu z myślą...

Smutna autobiografia Matthew Perry’ego

Nie znam osoby, która nie znałaby serialu "Przyjaciele". I nie znam nikogo, kto by...

Ulubione gry karciane mojego 5-latka

Mam to szczęście, że mój przedszkolak bardzo lubi grać w gry. I to nie...

Nastolatki. Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?

Tytuł tego wpisu to jednocześnie tytuł książki Roberta J.MacKenzie, którą uważam za jedną z...

Inne w tej kategorii

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj